Pokaźne krzaczory i oddalenie od drogi zachęciły całe to śpiewające, skrzydlate towarzystwo do zamieszkania tuż pod blokiem. Wierzcie mi, że usypianie przy takim akompaniamencie jest jak część rajskiej obietnicy- uwielbiam poprostu.
Z tego rozklejenia ptasimi śpiewami pozwoliłam pewnej parce na założenie rodziny nieo bliżej. Pamiętacie kiedy pisałam Wam o moich gołąbeczkach na balkonie? W tym właśnie miejscu post straci mocno na atrakcyjności, więc lojalnie uprzedzam: wrażliwość proszę sobie skręcić do minimum ewentualnie opuścić lokal ;)
Dla przypomnienia: parę wolnych dni i nasza nieobecność w balkonowej przestrzeni wystarczyła, żeby pewna zakochana para zmontowała pod krzesłem coś na kształt gniazda. Kiedy zobaczyłam te rozwalone wszędzie badylki miałam zamiar zaserwować im przeprowadzkę, ale okazało się, że w kącie bieliły się już dwa śliczne jajeczka. No wzruszyłam się poprostu i stwierdziłam, że tak bliski kontakt z ptasim światem nie może nam przecież zaszkodzić. Poobserwujemy, podopingujemy i będziemy mogli rosnąć z dumy, że nowe życie jest poniekąd naszym udziałem. Jajeczka naprawdę śliczne, idealnie bialuśkie, szybko otworzyły się i ukazały coś, co już wcale ładne nie było. No co tu dużo gadać, takich brzydkich dzieci to już dawno nie widziałam. Wielki dziób i doczepione do niego brudno-rdzawe coś. To mało atrakcyjne przedszkole nie było jeszcze problemem na tym etapie. Rosło jednak zaskakująco szybko i dzisiaj już gabarytami niewiele różni się od mamy i taty. Swoją drogą jestem pełna podziwu dla ich troski i umiejętności organizacyjnych. Dzisiaj np. rodzice zabierają na zmianę raz córkę, raz syna na lekcję latania.
Tak tak, mamy chłopca i dziewczynkę. Zastanawiałam się nawet czy nie nadać im imion i dzisiaj wiem dokładnie jak na nie wołać : SRALUCH I SRAJDULINA!!! Masakra proszę Państwa!!! Tu pragnę wszystkich przestrzec przed goszczeniem u siebie uroczych gołąbeczków. One nie są urocze, o nie!!! Za tą gościnę nie odwdzięczą się też ani słodkim śpiewem, ani produktem na jajecznicę! Nie! Wrócą na ten balkon, żeby nasrykać jeszcze więcej!
Czekam jeszcze cierpliwie parę dni i jak zobaczę, że w powietrzu czują się już naprawdę pewnie to łopata i taczka w dłoń, czyli eksmisja lokatorów. Sprzątania sporo. Bosą stopą na balkon nie wyjdziesz. Gumowce na podorędziu być muszą. Na dokładkę te srykające potwory siadają na barierce za oknem kiedy jemy obiad i się gapią. Wlepiają w nas te świdrujące ślepka, kręcą główkami i coś skrzeczą po swojemu jakby chciały powiedzieć : "To wy się wyprowadźcie, następne jajka w drodze!!!". Aż mi się dzieło Hitchcocka przypomina, brrrrr....
Żeby tak całkiem paskudnego wrażenia po przeczytaniu nie zostawiać przedstawiam Wam kaczki (absolutnie niesrające!)
Siostry bliźniaczki eleganckie, kulturalne i niebrudzące, dzisiaj wędrują do sklepiku i polecają się gorąco.
Podsumowując i cytując Gienię z filmu: "Koniec i bomba, kto nie słuchał ten trąba!" i ptaszki na balkonie przyjmuje na własne ryzyko ;)
Podbieram jeszcze jeden cytat z filmu "Jasminum"- Gienia: "Chlebek jest?" , Zdrówko: "Jest.", Gienia: "No to śniadanko..."
U mnie też chlebek jest i w kiszkach lekkie burczenie, więc... śniadanko ;)
Miłego dnia Moi Mili!!!
Wasza A.
Hehe,ale się uśmiałam; p Chociaż tobie raczej nie do śmiechu z powodu tego Robiącego towarzystwa ;p
OdpowiedzUsuńBawełniane kaczuszki zdecydowanie przyjemniejsze i łatwiejsze w utrzymaniu :)
Pozdrawiam!
No te potwory zawładnęły balkonem totalnie. Jakby chociaż siedziały w tym jednym kącie, to pół biedy.Łażą jednak wszędzie i cały balkon w kropki. Ech... kara za miętkie serce :P
UsuńPrzepiękne są Twoje kaczuszki!
OdpowiedzUsuńDzięki :) Pozdrawiam!
UsuńKaczki super, a z tymi cholernymi gołębiami to niestety prawda....
OdpowiedzUsuńOj znam ten ból - gołębie co roku gnieżdżą się na balkonie sąsiadki, ale toaletę zrobiły sobie u nas :( Nawet eksmitować tego towarzystwa nie mam jak, bo sąsiadka rzadko bywa w domu...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę kaczki - zwłaszcza twoje. Są urocze, a te bukieciki urzekły mnie po prostu :)
Chciałam jakimś niecenzuralnym sformułowaniem wyrazić moje zdziwienie, że dopiero teraz trafiłam na Twój blog, ale stwierdziłam, że tak przy pierwszej wizycie absolutnie nie wypada :) W każdym razie jestem totalnie zauroczona Twoimi pracami! Te myszki, kaczki, misie... Ochy i achy ślę po stokroć :)
OdpowiedzUsuńA co do gołębich zapędów architektoniczno-rodzicielskich na balkonie, to miałam podobną nachalną parkę w ubiegłym roku, ale skutecznie uprzykrzałam im życie sprzątając zaczątki gniazda po kilka razy dziennie (wtedy mogłam sobie na to pozwolić, dziś jak nic, historię miałabym podobną do Twojej). Pozbyłam się też stolika, który uważały za wspaniałe schronienie, więc odleciały. Niech fajdają na balkon kogoś innego. A z ptasich opowieści, to przez kilka lat z rzędu na nasze osiedle zlatywały się na noc całe tabuny szpaków. Około ósmej wieczorem niebo ciemniało, a potem nie szło nawet okna otworzyć, taki był wrzask. Ludzie strzelali petardami, rzucali kamieniami, były ofiary śmiertelne, ale ptaki nie zamierzały rezygnować. Przejść wieczorem między blokami zakrawało na nie lada wyczyn i wtedy też skojarzenie z mistrzem suspensu nasuwało się samo. Jedynym rozwiązaniem okazało się wycięcie drzew przez spółdzielnię...
Pozdrawiam cieplutko!
Piękne ptaszki. U mnie w oknach domowych próbowały się zasiedlić jaskółki. Niestety po roku w którym mieliśmy chyba sześć gniazd i całe zapaskudzone okna przestałam być wierną miłośniczką przyrody. Niech sobie jaskółki szukają innego schronienia.
OdpowiedzUsuńEch, u mnie też kiedyś śliczne gołąbki złożyły śliczne jajeczka w starej balkonowej skrzynce na kwiaty. Skrzynka z resztkami ziemi stała tam i stała i chyba ze dwa lata męczyłam Księcia Małżonka, żeby ją wyniósł na śmietnik. No i pewnej wiosny okazało się, że nam ciągle gołębie siedzą na balkonie. Wychodzimy, a w skrzynce gniazdko i... jajeczka. Mąż w tepędy leciał z tą skrzynką do śmietnika ;). Ja miałam pewne wyrzuty sumienia, ale wiem, że inaczej skończyłoby się tak, jak u Ciebie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę Twoje kaczuchy. A jak zatęsknisz za gołębiami, to przecież też zawsze możesz sobie uszyć ;)
Kaczki urocze,cudownie urocze,a co do gołębi to zdanie mam jak większość :) Jedyne co można powiedzieć,to że taki "piękny" balkon masz na własne życzenie i nauczkę do końca życia:P
OdpowiedzUsuńJa nie mieszkam na obrzeżach miasta,ale dzięki zieleni wokół,której na szczęście jest dużo też często mam okazję posłuchać ptasich treli.Zwłaszcza jak z rana,wiosną pomykam sobie do pracy,gdy ledwo świta:)
piękne są te kaczuchy!
OdpowiedzUsuńu nas na szczęście gołębie się nie zadomowiły, za to sikorki i szpaki a i owszem, i pięknie śpiewają :D
Siostry bliźniaczki cudne :)
OdpowiedzUsuńAch jak fajnie jest odwiedzić taką osóbkę jak Ty Anno , wrażliwą , dobrą i z poczuciem humoru :)
OdpowiedzUsuńZ Twojej historii wynika że jednak lepszy wróbel w garści albo raczej kaczka niż gołąb na ...balkonie :)hahaha
Zawstydziły się siostry bliźniaczki za te gołębię bo takich wypieków dostały ...
śliczniutkie czyściutkie kaczuszki !
A to przygoda z gołąbkami i dla nas pouczająca:)
OdpowiedzUsuńSamo życie. Znam ten ból, oj znam. Nasze sraluchy zasiadały normalnie na 2, słownie DWÓCH, badylach, żeby powiększać swoje stadko. Nie jestem tak wrażliwa na ich urok, więc te badyle im wywalałam. One jednak z uporem maniaka przynosiły kolejne. Problem się rozwiązał z chwilą zrobienia wybiegu dla kotów i osiatkowaniem balkonu. Jeszcze przez kilka dni sraluchy z wyrzutem darły swoje dzioby, że ich odgrodziliśmy od ulubionej miejscówki, ale poddały się a ja jestem szczęśliwa, bo ze stworzeń latających od sraluchów zdecydowanie wolę Twoje kaczki.
OdpowiedzUsuńKaczki przecudne !!! A pościk o gołąbkach - samo życie. Przeszłam przez to samo. Też się wzruszyłam, czekałam aż się śliczne małe ptaszątka wyklują. Jakież było moje rozczarowanie, gdy po tygodniowej nieobecności zastałam balkon cały zasr... z rojącymi się wszędzie muszyskami, a w gniazdku jeden śmierdzący brzydal. Uczucia wyższe schowałam w kieszeń i kazałam mężowi natychmiast wyeksmiotować zasrusy, bleee. No ale kaczki -cudeńka !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Anula! Leję i kwiczę normalnie! Łzy mi ciekną bokiem od śmiechu. No i ja tego filmu nie znam! To skandal chyba już jakiś... A te gołębie. Gołębie i sroki to u mnie jedno g... Sroki ścierwa mi polują na wróble, z sójkami walczą (ale tych mi nie żal bo też wredoty). Srania nie zauważam na szczęście na tej przestrzeni, ale koty (przepraszam wszystkie miłośniczki) to wystrzelam niebawem. Ryją mi w warzywniku i na lewo i prawo z tyłka rzucają. A następnym razem to pozwól wróbelkom zamieszkać. One czyściutkie i higieniczne - w swoim domu nie robią.
OdpowiedzUsuńKaczuszki cudne, a co do gołębi to ja na studiach nie mogłam się ich pozbyć z balkonu i parapetu. Próbowałam wszystkich możliwych sposobów i nie dało rady. Od tamtej pory nie znoszę gołębi. Parapet i balkon miałam cały biały prawie cały czas. Nie cieszył się długo czystością bo ciągle wracały :/
OdpowiedzUsuńŚliczne :) Jasminum to mój ukochany film... ale mi wspomnienia odświeżyłaś :) Dziękuję.
OdpowiedzUsuńCudne ptaszki, a w filmie jasminum super wierszyk mówią :)
OdpowiedzUsuń