Obserwatorzy

piątek, 29 marca 2013

Wesołych świąt

Nie wiem jak Wy, ale ja w proszku, totalnym proszku.....
Wpadam zatem na chwil kilka, żeby przynajmniej świąt radosnych życzenia Wam złożyć.
Zatem świętujcie Kochani to najpiękniejsze i naważniejsze 
święto zmartwychwstania Tego, 
który wielkość swoją okazał oddając życie za nas.
Nie włączajcie telewizora, rozmawiajcie 
i cieszcie się obecnością bliskich.
Przytulcie kogo macie do przytulenia
i mimo tej dziwnej pogody za oknem (u mnie dzisiaj było bialusieńko)
uśmiechajcie się jak najszerzej.
Stukam się z Wami wielkanocnym jajem
i pozdrawiam gorąco!

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Wasza A.



czwartek, 21 marca 2013

Marzannę topić czas!!!

No i przyszła...
Szarobura, zachlapana, zasmarkana i pudrowana śnieżkiem
WIOSNA
 
Nikt jej takiej tutaj nie chce, bo co tu dużo gadać, najpiękniejsza to ona nie jest
Jednak jak się  nie ma co się lubi, to się lubi co się  ma.
Trza ją bidulę zaakceptować jaka jest i tyle.
Inaczej może nam się całkiem zakompleksić i zbrzydnąć jeszcze bardziej.
Staropolskim zwyczajem trzeba chyba jednak marzannę jaką uklecić i zamoczyć jej głowę
w najbliższym strumyku.
Oby się tylko nikt nie machnął i mnie tam przypadkiem nie zaciągnął
bo ja dzisiaj marzanna jak malowanie.
Fryzura iście słomiana, oczy podkrążone i płaczące, nos wick'iem podsmarowany, bo mocno kichający- panna marzanna jak z obrazka.
Męczy mnie jakiś bakcyl i tyle.
Jak się śpi po 5h/d odporność leci na twarz niestety.
Obiecałam sobie jednak, że już niedługo odeśpię ;)
Tylko jak tu spać, jak w  czasie na sen zwykle przeznaczanym, szyje się najlepiej?
I w nocy jakieś takie najciekawsze pomysły do głowy przychodzą... Wy też tak macie?
 
Uciekam gorącej herbatki łyknąć nieco i polopirynkę przyjąć...
Miłej wiosny Kochani
Niech Wam ptaszki za oknem ćwierkają
kwiecie jak dywan kolorowy koło domu rozkwita
 i słońce niech Wam buzie maluje na złoty kolor
Ja ćwierkam dla Was wiosnę zaklinając (z przerwami na kolejne kichnięcia ;)
 
 
Wasza A.
 
 
 


poniedziałek, 18 marca 2013

I nadszedł czas na zmiany

Witajcie Kochane Moje!
Przede wszystkim chciałam Wam podziękować za wsparcie i zrozumienie.
Jesteście naprawdę wielkie!!!!!
Pod ostatnim postem, który był dowodem mojego wytrącenia ze stanu równowagi,
zaserwowałyście mi tyle słów pociechy, że naprawdę mi lepiej:)
Dotarło do mnie, że jeszcze nie jest tak źle, jakby być mogło.
Gestapowców z pistoletami na karku nie mam, za to dwie ręce do roboty i głowę wypchaną na full pomysłami.
Wiem też, że masa ludzi w tym naszym pięknym kraju pracy nie ma wcale, inni tyrają jak woły za obietnicę zapłaty, której  się nie doczekają...
Jeszcze nie jest tak źle, żebym nie dała rady...
Dam radę,dam radę, dam radę!!!
Będę powtarzać to sobie co rano.
W weekend powstał plan  zmian wszelakich.
Plan trzyletni, który zamierzamy z panem I. wdrażać krok po kroczku.
Zaczynamy od zmian domowych i dla zachowania spokoju w głowach naszych zdecydowaliśmy się pozbyć telewizora.
Będą więc oszczędności i, a może przede wszyzstkim, miejsce na stół :)
Stół, przy którym zasiadać będziemy przy wspólnym obiedzie opracowując planu kolejne etapy :)
W telewizorze i tak sam chłam i treści przerabiające szare komórki na mózgopapkę...
Filmy, na których mi zależy, obejrzę w komputerze.
Czarnej bryle, zasłaniającej nasze okno, mówimy więc papa!
Mijają już cztery tygodnie bez telewizji i wcale za nią  nie tęsknimy :)
A przed zmianami kącik telewizyjny wyglądał o tak:
 
Proces zmian jest w trakcie, więc jak już wszystko będzie gotowe, to się Wam pochwalę :)
 
A weekend spędzony na intesywnej pracy też  dobrze mi zrobił.
Na problemy praca najlepsza, ręce i głowa zajęte dziubaniem...
Będzie dobrze, prawda?
Króliki się szyją, anioły też... byle do wiosny, byle do lata... byle zapomnieć, że czasem jest jak jest.
Na smętne miny nieprzyjaźnie nastawionych osób patrzeć nie będę.
Wolę zerkać w te małe, anielskie ślepka
 
 
Aniołek jeszcze nieuskrzydlony, ale za to  optymistycznie ukwiecony, a tego mi bardzo potrzeba.
Ja też jeszcze skrzydełka z kurzu otrzepuję i do lotu jeszczem niegotowa, więc pasujemy do siebie idealnie.
 
Nowy tydzień zaczynam z nowym nastawieniem.
Dziękuję, że jesteście ze mną ;)
 
Wasza A.
 

piątek, 15 marca 2013

... bo zielony uspokaja...

Zielonego mi się chce!
Zielonego mi potrzeba, a nie białego!!!
Zwłaszcza teraz, kiedy nie wszystko idzie jak należy...
Niestety.
Pisałam, że lubię moją pracę.Wszystko się zgadza...
Ostatni tydzień jednak był nie taki, jak być powinien.
Dlaczego? Popadłam w niełaskę, bo w piątek wylądowałam na L4... SZOK.
Okazuje się, że nie mam prawa.
Do urlopu w terminach dla mnie właściwych też prawa nie posiadam.
Wierzcie mi, pracuję z nastawieniem pokornego cielęcia, wszystkie polecenia i zadania wykonuję w trybie przyspieszonym, na klawiaturze zasuwam jak mały motór, więc rzuca mi sie do roboty więcej, niż powinno. Na zwolnienia nie chodziłam, bo pracy ciągle full. W zeszłym roku przełaziłam przeziębienie tak, że skończyło sie potężnym zapaleniem oskrzeli i tylko dzięki moim błaganiom nie wysłano mnie do szpitala. Chore dziecko podrzucam babci. Również tym razem, kiedy Natalka złapała mega grypę i z 39 stopniami leżała jak kłoda przez półtora tygodnia u mojej (również chorej) mamy... Warto było? Chyba nie... zdecydowanie nie....
Cos we mnie pękło.
Jest mi przykro jak cholera jasna...
1 dzień na zwolnieniu, słownie JEDEN DZIEŃ!!!
Fajnie chwalić się pracownikiem, co to języki obce zna i po cichu zapiernicza jak na taśmie produkcyjnej, często robiąc nie swoją robotę...
Wszystko to za szaloną kwotę 1400zł na rękę.
Tak buduje się w pracowniku frustrację zawodową.
Każdy ma swoją wytrzymałość...
Ja mam dół, wytrzymałość się skończyła
Muszę koniecznie coś zmienić, koniecznie...
Potrzeba mi zielonego, potrzeba mi ukojenia nerwów...


Wtykam nos w bazylię na oknie, zamykam oczy i marzę,  o ucieczce na wieś, dużej pracowni, własnym sklepiku... Marzę o leśniczówce w Chełmsku Śląskim i trawie wokół domu...
Na tę trawę wyjdę kiedyś bosymi stopami i w niebo będę patrzeć. Wszystko będzie inaczej... Przestanę gonić i zerkać ciągle na wskazówki przesuwające się jak szalone po tarczy zegara...
O tak, zielonego mi potrzeba... Co raz  częściej i mocniej czuję, że nie jestem tu, gdzie być powinnam... Potrzeba zmian dopada mnie w dzień i w nocy, spać nie daje... Teraz rośnie w siłę jeszcze bardziej. Dopadł mnie żal a tęsknota za innym życiem karmiona smutkiem niemiłych doświadczeń, osiąga rozmiary giganta.
Uciekam duchem na zielone, a Wam zostawiam zapach mojej bazylii...

Wasza (sfrustrowana dzisiaj) A.


środa, 6 marca 2013

Miś do poduszki

Wpadłam tu  na chwilkę wieczorem...
Dzisiejszy dzień jakoś mocno mnie wyeksploatował i na nic już sił nie mam.
Jeszcze tylko palce na klawiaturze dadzą radę potańczyć chwilkę, a później już tylko sen spokojny...
Kicham coś dzisiaj troszeczkę i zdaje mi się, że jakieś cuś chyba dziabnąć mnie próbuje...
Parę zdjęć jeszcze dorzucam wczoraj skończnej misi różanej i opuszczam Was Moi Drodzy
cichej i spokojnej nocy życząc.



Śpijcie smacznie i niech nic Waszego snu nie zakłóci.
Juz niedlugo weekend, więc siłą rozpędu jakoś dobrniemy do końca tygodnia ;)

Dobranoc!
Wasza A.




wtorek, 5 marca 2013

Nowości kuchenne + wspomnienia z Zieleńca

Witajcie witajcie!
 
Wiosenne niebo, czyste i tak cudownie niebieskie,
zmobilizowało mnie do małych zmian.
Szyją się nowe zasłonki do kuchni i wprowadzam nowy kolor
niebieski :)
...jak to niebo za oknem.
Tego mi właśnie trzeba.
Ostatnio czerwony jakoś taki mi w parze idzie z niebieskim
Dziwne, bo kiedyś się gryzły nieco, przynajmniej w moim oku...
Meble póki co zostana jakie są, ciemnobrązowe.
Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma ;)
Wszystko z czasem, małymi kroczkami.
 
Dzisiaj prezentacja maleńkiego dodatku błękitu, z którym powoli oswajam moich domowników ;)
 
Mam śliczny emaliowany durszlak, w którym misiu spokojnie sobie siedzi przypatrując się moim poczynaniom kulinarnym.
 
 
Zasłonka też będzie niebieska w paseczki z dodatkiem czerwonej krateczki Vichy.
Już nie mogę doczekać się całości, jupiiiii :)
 
Marzy mi się takie retro radio firmy Konig, błękitne rzecz jasna.
Chwilowo musi jednak w kolejce odczekać, bo inne wydatki są pilniejsze.
 
 
WYPAD DO ZIELEŃCA
Obiecywałam zdać małą fotorelację z naszego zimowego wypadu do Zieleńca...
Dawno nie widziałam tyle śniegu:)
Przemarzłam tam nieco, dlatego teraz, kiedy piękne słonko za oknem, jakoś łatwiej powspominać ten mrozik;)
Było ślicznie i totalnie biało.
Co widać na załączonym obrazku:
 
 
Muszę koniecznie zainwestować w lepsze buty... Przyjemność ze spacerów byłaby bez wątpienia jeszcze większa, gdyby nie moje zlodowaciałe stópki...
 
 
 
 
Zieleniec polecam szczerze.
Zaliczyliśmy trochę zjazdów (znaczy Natalka z Ireneuszem)
Ja ze strachu o zdezelowane kolano spacerowałam jeno i pstrykałam zdjęcia.
A jak przemarzłam solidnie zafundowałam sobie grzane winko, pyyyszne ;)
Po grzańcu zaprezentowałam dziwny taniec, bo muzyczka na stoku grała że hoho, na szczęście tych wyczynów nikt nie ośmielił się rejestrować ;)
Był też kulig wieczorową porą i ognicho.
Generalnie było super,ale na przyszłość buty śniegowe to podstawa!
 
Powoli możemy chyba zapomnieć o śniegu i mrozie...
Widok za oknem jest tak przyjemny, że nawet nie chcę myśleć o powrocie zimy.
Żegnam Was dzisiaj tą moją Maryną, której warkoczyki świetnie wpasowały się w makietę zieleńcową:)
 
Buziaki
Wasza A.
 


piątek, 1 marca 2013

Spring is on the way!!!

Jest, jest! :)
Widziałam ją i dopadłam aparatem :)))
Wiosna wylazła zielonym spod gruntu!
Cudownie!
Nawet trochę słonka dzisiaj się pokazało... nareszcie...

U mnie nadal króliczo i wielokolorowo:

To na tyle jeśli chodzi o ocieplacze.
Więcej kolorów chyba nie będę wprowadzać,
Zajączki oczywiście dostępne na artillo (link u góry po prawej)

A teraz wiosna moja, wiosna śliczna:

Trochę ostatnio zaniedbałam moje blogowanie...
muszę nadrobić czas i odpowiedzieć na Wasze komentarze po poprzednim postem.
Postaram się uczynić to w weekend.
Buziaki wielkie dla Was Kochani!
Życzę Wam pięknej wiosny!
Rozglądajcie się uważnie dookoła.
Świat, w którym przyszło nam żyć jest naprawdę piękny.
Wystarczy tylko czasem przystanąć na chwilę, żeby zauważyć go w tej szalonej gonitwie...

Wasza A.