Dzień dobry!
Zaś przerwa długa w mojej pisaninie, ale myślę, że wybaczycie... a przynajmniej nadzieję taką mam niezmiennie;)
Z pewnością zrozumienie znajdę u tych, co własne ręce ciężką pracą skalali i wiedzą ile energii i czasu takowa pochłania.
Pracuję bardzo intensywnie przekraczając swoje własne czasowe normy, słabości. Poprzeczka ciągle w górę, bo planów na nasze lepsze jutro trochę zostało, a nic samo nie przychodzi.
Niedawno uświadomiłam sobie też odpowiedzialność jaką ponoszę za te moje słowotoki. Rychło w czas, co nie? ;) Tak na poważnie, to wiem, że za moim przykładem poszło parę z Was, moich czytelniczek. Kiedy ja swoją dziubaninę skromną zamieniałam na pełnoetatowe zajęcie i w nich obudziła się chęć założenia firm własnych i życia z pracy twórczej. Chciała bym wiedzieć, że wiedzie im się dobrze i nie żałują swoich decyzji, bo zapewne wiedzą dzisiaj świetnie, że chleb to niełatwy.
Tak tak Moi Mili. To co ładnie wygląda na końcu tej rękodzielniczej drogi często okupione jest całą masą wyrzeczeń , bólu i fizycznego, i duchowego, bo problemiki czyhają za niejednym zakrętem. To wiele dni, miesięcy bezustannej pracy bez przerw i urlopu, żeby przetrwać, żeby pchnąć ten wózek do przodu.
Spokojnie, nie piszę, żeby się użalać jak to mi strasznie ciężko ;) Nie płaczę, że koczuję w czterech ścianach wiecznie z igłą i nożyczkami w dłoni, bo naprawdę szczerze i niezmiennie kocham to, co robię. Chcę jednak, żeby ci, którzy zastanawiają się nad podjęciem takiego wyzwania i przede wszystkim ci, których w dołku skręca i gul im skacze pomyśleli zanim zrobią nura do tej rzeki, bo nurt w niej bywa bardzo rwący.
Jeżeli coś się robi z miłości ma to większą szansę na powodzenie, niż budowanie czegokolwiek na złych emocjach. Krok po kroczku, z niemalejącą radością doszywałam kolejne łapki, haftowałam mordki, robiłam swoje. Nigdy przenigdy nie żałowałam, że kolejny dzień muszę spędzić na tym dziubanku, kto chce niech spyta mojego Irka :) Dzięki Bogu on też nigdy nawet nie pisnął, że w mieszkaniu wiecznie szmatki, nitki, zagubione igły i ja ciężka do wyciągnięcia gdziekolwiek, bo wiecznie coś mam do zrobienia. Na naszych 49 metrach ten roboczotwórczy bałagan jest stałym lokatorem, nie da się go ukryć w czeluściach żadnej szafy.
Z czasem tej pracy było i jest coraz więcej, bo i koszta działalności drożeją z roku na rok ( w roku 2017 same składki ZUS to kwota 14070,72zł), no i potrzeby domowe rosną, bo i dziecko rośnie, i oklepać coś z tych 49m trzeba, samo życie. Każdą tę złotóweczkę muszę zorganizować dziubiąc swoje, a na działalności gospodarczej za urlop nikt nie zapłaci, pod gruszą nikt nie zafunduje, w razie choroby i przestoju też trzeba sobie radzić samemu. Praca zatem musi lecieć bez przerw, non stop, bo rękodzieło czasu wymaga i tego się nie przeskoczy.Dochodzi czas na korespondencję, pakowanie, sprzątanie, wycieczki do sklepu po dodatki, na pocztę, do kuriera, fotografie, obrabianie zdjęć, jakiś marketing, żeby dotrzeć do potencjalnych klientów i gdzieś pomiędzy tym wszystkim życie :) Nie żyjemy na bogato, ale wierzcie mi, że bardzo szczęśliwie :)))))
Mimo całego tego bałaganu i wszelkich obciążeń nawet na chwilę nie straciłam chęci i radości, którą daje mi moja praca. Tego też życzę innym rękodzielniczkom i rękodzielnikom.
Radość mam tym większą, że nie zżera mnie zazdrość :)
Nie mam na nią ani czasu, ani chęci.
Nie pozwólcie więc, żeby żarła i Was...
Niektórzy krążą po stronach internetowych, blogach, podglądają, starają się kopiować innych udając często kogoś, kim nie są. Karmią się złą energią, zawiścią, bo komuś tam coś tam się udało, więc będę od niego lepszy, skubnę to i tamto, strącę go z piedestału, zajmę jego miejsce itd...
Moja rada dla nich? Weźcie się do roboty! Z siedzenia na czterech literach naprawdę nie ma nic, albo jest niewiele, może hemoroidy tylko i odciski na pupie :p Z podglądania i małpowania innych również. Nie starajcie się być lepsi od innych, ale codziennie lepsi od samych siebie.Szukajcie w sobie tego, co dobre, rozwijajcie swoje umiejętności i przekraczajcie swoje własne bariery. Pracujcie nad cierpliwością i bądźcie wytrwali, bo nic nie przychodzi samo. Zawsze znajdując w sobie talent trzeba pamiętać, że to tylko namiastka sukcesu.Cała reszta to ciężka i mozolna praca. Nawet wielu sportowców bijących światowe rekordy wychodzi ze swojej norki po ten wymarzony sukces po latach treningów i fortuny na nim nie zbijają, a niejednokrotnie biedę klepią inwestując w swój rozwój każdy posiadany grosz. Nie liczcie więc cudzych pieniędzy i nie zazdrośćcie wyników, bo to ile pracy zostało włożone w osiągnięcie efektu końcowego wie najlepiej tylko jego autor.
Kiedyś o zazdrości rozmawiałam z Joanną, która swoją pasją i również ciężką, wieloletnią pracą zbudowała swoje imperium. Wpadają tam różni ludzie, z różną energią. Są tacy, którzy podziwiają szczerze, inspirują się i dzięki Asi starają się żyć piękniej. Są jednak i tacy, co najchętniej z marszu wskoczyli by w jej buty i swoje własne nazwisko wkleili na afisz nie mając ani tyle zapału, ani potencjału jakim Aśka ewidentnie dysponuje. Jeżeli jednak kocha się swoją pracę i żyje pasją czasu brak na podglądanie, węszenie i knucie. Jeśli zamiast tego energii więcej włoży się we własny rozwój droga do sukcesu staje się jasna i prosta :)
Ile gorzkich słów oberwało się Asi, ile mi, szkoda wspominać. Kiedyś bardzo mnie bolało każde z nich. Dzisiaj ich autorom zwyczajnie współczuję. Kiedyś też potworną niepewność miałam w sobie, a nawet strach, czy to co robię jest coś warte, czy podołam. Czy może długów sobie narobię i przepadnę marnie. Czy ktoś zechce sięgnąć po te moje twory. Dzisiaj wiem, że włożone serce i wysiłek się opłaciły. Może jeszcze nie mam milionów i nigdy mieć ich nie będę, ale mam coś lepszego ;) Mam pewność, że to co robię jest dobre i nie ma to nic wspólnego z pychą. To świadomość swojej wartości i umiejętności, nad którymi nadal zamierzam pracować idąc po swoje. Dzisiaj nie muszę z nikim walczyć ani się bronić. Moje prace bronią się same i wierzę, że Wam dają nie mniej radości niż mnie samej :) Tą radością dzielę się z Wami i życzę powodzenia wszystkim stawiającym swoje pierwsze kroki na drodze sukcesu.
Aśką się cieszę i bardzo ją podziwiam, bo pracowity i wytrwały z niej żuczek. Informacją o ludziach zdolnych chętnie też się dzielę i chociaż Aśki przedstawiać Wam zapewne nie trzeba, to przynajmniej wici rozrzucę, że właśnie papierowy i namacalny efekt jej pracy stał się osiągalny, więc po dawkę inspiracji jak ktoś ma chęć, to sięgnąć może już dziś w Empiku :)
Ogromnie miło jest patrzeć jak ktoś autentyczny jest w tym co robi, jak rozwija się pięknie i rośnie w siłę. Kogo zazdrość męczy niech na spacer do lasu pójdzie i gdzieś tam głęboko do drzewa cholerę przywiąże. W drodze do domu natomiast niech poszuka w sobie głęboko dobrych i twórczych zalążków, bo szczerze wierzę, że w każdym coś pięknego i wartego rozwoju tkwi, zbyt często jednak nieodkryte lub obarczone grzechem zaniechania. Szukajcie nieustannie i rozkwitajcie :) Ludźmi, którym coś się udało inspirujcie się śmiało. Zawsze pamiętając, że inspiracja to coś zupełnie innego niż naśladowanie i kopiowanie, a zawiść to uczucie, które uderza w Was samych.
Dobrej energii i myśli twórczych życzę na nadchodzącą jesień :) Tak tak, nawet jeśli głośno tego nie wypowiemy, to panna jesienna nadchodzi już wielkimi krokami :) Patrzcie jednak i na nią jak na coś pozytywnego. Szukajcie siebie we mgle i kolorach liści. Tam też czyha inspiracji wiele ;)
Ja wrzucam jeszcze ciut moich stworków i uciekam pracować. Nic nie zrobi się samo ;)
Dziękuję za Waszą obecność !
Uściski
A.