Obserwatorzy

sobota, 25 lipca 2015

Panny motylkowe

"Krótko żyją motyle, wyleciały na chwilę na wiatr
lato pali upałem , a wiatr pachnie jabłkami jak sad... "

Lato pali upałem bezlitośnie, a mieszkając w betonowej puszce odczuwam to wypalanie każdą komórką ciała... Nie ma lekko. Czasem zebrać się nie idzie do pracy, bo przez to wypalanie człowiek ołowiany się robi i najchętniej siedział by w wannie z lodowatą kranówą.
Nic więc dziwnego, że delikatne stworzonka typu motylek za długo nie dają rady pociągnąć w tych letnich klimatach. Wakacji póki co nie mam, więc mimo upałów pracować trza ;) Dobrze, że ta praca taka miła sercu i mogę sobie wyczarować choćby nieco bardziej żywotne motylkowe, których to palące słońce zeżreć nie daje rady :)
Motylkowe panny powstały dla wyjątkowo utalentowanych niewiast, które na swoich kolorowych skrzydełkach zabierają dzieci w krainę muzyki, plastyki i sportu.
Brzmi zagadkowo? Wszystko będzie jasne jak wstąpicie o tutaj: KLIK






Panny motylkowe mają również swoją stronę na FB o tu: KLIK

Mam nadzieję, że moja wersja ich samych nie sprawiła im zawodu. Ja osobiście jak zwykle przyjemność miałam ogromną z szycia nowych stworów :) Stara babka bawi się lalkami, ech...

Za oknem znowu tropiki, więc i pisanie ciężko przychodzi. Spadam więc wsadzić głowę do lodówki, bo szare komórki zaraz mi się zagotują.

Miłego smażenia na słońcu życzę

Wasza A.

piątek, 10 lipca 2015

Alicja z krainy zaczarowanych kwiatów


Sztucznych kwiatów nie lubię. Owszem, czasem jakiś kwiatek rzucę to tu, to tam w ramach dodatku do jakiejś pracy. Bukiety sztuczne  nie trafiają kompletnie w moje upodobania.  Te papierowe kwiatki jednak rozwaliły mnie na łopatki od pierwszego wejrzenia! Uwielbiam tak dodziubaną, wygłaskaną pracę. Każdy element przemyślany i zgrany z całością, niczego nie za dużo, niczego nie brakuje, no i te badylki, które nadają całemu wiankowi takiej lekkości. UWIELBIAM!!!
Autorką tego cudeńka jest Alicja, przekochana i przemiła kobietka, która w papier zamienia chyba kwiecie prawdziwe. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem jej twórczości, a więcej zdjęć znajdziecie tutaj: KLIK
Ja na mój wianuszek patrze i patrzę i napatrzeć się nie mogę, kolejny zagości u mnie w domu po wakacjach :) Ach..... już tupię z radości :)))))





Szczegóły, szczególiki... wszystko koronkowe, śliczne, dopieszczone w każdym calu :) Jak dla mnie- MISTRZOSTWO PAPIEROWEGO ŚWIATA!!!
Alicja wykonuje też cudnej urody bukiety ślubne, jeśli więc któraś z Was zamierza wydać się za mąż w najbliższym czasie, gorąco polecam sklepik Ali: KLIK

Przykładowe zdjęcie bukietu ślubnego pożyczone ze strony Alicji ;)


Piękny, prawda? :)
Najchętniej przygarnęła bym po jednym w każdym kolorze, ech...

A co u mnie? Moja druga połowica w rozjazdach, więc pracuję dużo, żeby czas szybciej minął. Jeszcze tylko parę dni w pojedynkę... wytrzymam, wytrzymam, wytrzymam.... ;)

W świat wypuściłam zakochańce:



misia w rozmiarze XL,


kicię w miniaturce.


Chociaż nagniotki od nożyczek na palcach już dwóch, chociaż wzrok przeciążony nieco, niezmiennie kocham ten job :)


Miłego weekendu życzę, wszystkich nowych gości świata COTTONI witam gorąco, a za każde Wasze pozostawione tu słowo dziękuję i kłaniam się nisko

Wasza A.

niedziela, 5 lipca 2015

Tropiki nie dla mnie...

Pierwsza w nocy, nawet ciut po. W kuchni truskawkowe "jam session" pyrka cichutko swoją bulgoczącą melodię. W domu pachnie tak, że ojeju, a ja powoli wracam do życia.
Cały dzień czułam się żywcem gotowana, nie dla mnie te temperaturki. Na dokładkę za balkonem ziemia niczyja i trawska wykosić nie ma komu. Wykłosiło się diabelstwo, a ja czuję się jakby mi kto piachu pod powieki nasypał, masakra jakaś...
Lubię lato. Z wiekiem pokochałam wszystkie pory roku bez wyjątku. W każdej jest coś, co wkurzać może, ale lepiej myśleć o tych sprawach, które uśmiech na pychu wywołują. Moje pysio cieszy się więc dzisiaj z tego truskawkowego zapachu i chłodu, który po całym dniu jak w piekarniku jest czymś absolutnie cudownym. Lato lubię też z powodu chabaziów wszelakich, które ciągle ciągnę do domu z okolicznych pól, jeśli nic bardziej szlachetnego nie wpadnie mi w ręce. Są więc białe chabaźki polne na stole, jest zapaszek, jest dobrze :)



Niby zwyczajne, polne ziele, a jak ślicznie w wazonie wygląda :)


Wypijam hektolitry płynów, a i tak czuję, że chyba za mało. Cudownie sprawdza się mój słój z kranikiem, który od jakiegoś czasu regularnie zapełniamy kompotem domowej roboty. Nie doczekał się jednak zdjęcia, więc zaprezentuję go Wam innym razem.



Mam nadzieję, że przez weekend złapiecie dużo słonka, bo ja na roboczy tydzień zamawiam dni nieco chłodniejsze :P Przy niższych temperaturach mózgownica lepiej pracuje, a ja pracy mam od groma i ciut ciut... Zatem z góry przepraszam za ewentualny deszczyk i lekkie zachmurzenie, to na moje życzenie :D
Idę po kolejną szklaneczkę czegoś schłodzonego i zapełnię słoiczki, bo już dżemik gotowy. 
Kto się urlopuje, ten ma dobrze, ja zapuściłam tu kotwicę na dłużej i urlopiku póki co ni ma i nie będzie.
Ktoś jeszcze chętny posiorbać ze mną przez słomkę?


Jutro też roboczo. Do wykończenia trzy lale, myszorek i miś. Chyba więc zaraz zawinę się spać, bo mocy zabraknie na ogarnięcie wszystkiego...

Miłej niedzieli życzę i pozdrawiam serdecznie

Wasza A.