Stary dom, pruskie mury i piaskowiec.
Niezbyt duży, ale ze stodołą i małym sadem.
Przed domem ławka.
Żadne cudo, parę desek pachnących słońcem i deszczem.
Za domem trochę drzew, jabłonki i grusza.
Pod gruszą stół.
Drewniany stół na toczonych nogach.
Blat ma duży, żeby pomieścić paru zacnych gości.
Na stole puchata, pachnąca drożdżówka,
do której osy lecą jak zaklęte... wiedzą co dobre;)
Pranie suszy się na sznurkach rozciągniętych między drzewami
Pościel dosycha kołysząc się lekko. Będzie nas usypiać tym wiatrem.
Z rosnącej parę metrów dalej czereśni zwisają dwie nogi... bose nogi.
Patrząc za dyndającymi beztrosko nogami, spomiędzy gałęzi wyłania się... Ania.
Ania, czyli ja, zwana też Anką, Andzią a przez pana I.- jego Anulką :)
W dłoniach książka, ale nie byle jaka książka...
"Dzieci z Bullerbyn" :)
I co z tego, że wiosen już 35 zaliczyłam?
Ktoś ma z tym jakiś problem?!
Mój sad i moje decyzje.
"Dzieci z Bullerbyn" uwielbiam i nikomu nic do tego.
Nareszcie mam czas na czytanie.
Siedzę więc na tej gałęzi połykając strona po stronie.
Połykam też czereśnie, bo drzewo tego roku wyjątkowo obrodziło
i czerwone kuleczki kuszą z każdej strony.
Połykam i beztrosko pluję pestkami prosto z drzewa na zielony dywan.
Nie wypada?
No i co?
Jestem szczęśliwa.
Dyndam więc nogami (słowo dyndam jakoś właśnie wyjątkowo przypadlo mi do gustu;),
pluję na boki i pozwalam sobie cieszyć się, że żyję.
Tutaj oddycha się głębiej, tu wszystko ma smak i zapach.
Tu uśmiecham się do życia całym garniturem zębów.
Mój kawałek świata.
Prosty, daleki od luksusu i przepychu.
Dany na chwilę od losu, bo życie pędzi jak wariat.
Nie obchodzi mnie, czy komuś się taka podobam,
bosa, z drzewa dyndająca i bezczelnie szczęśliwa,
Nie ważne czy jestem wyczesana zgodnie z aktualnymi trendami,
czy bluzka z dołem gra, czy gryzą się kolorem.
Tu nie ważne czy ktoś mnie taką lubi, czy nie.
Ważne, że przy tym stole usiądę razem z tymi, którzy mnie kochają
i którzy dla mnie są wszystkim.
Napchamy policzki drożdżówą i popijemy kompotem z rabarbaru.
I siedzieć będziemy do późnej nocy rozmawiając o tym i owym.
A później wtulę głowę w poduszkę i to ramie, które mnie wspiera
i uśniemy spokojni o jutro...
Ktoś mi dzisiaj powiedział, żebym częsciej mówiła o swoich marzeniach.
Może faktycznie wypowiadanie ich na głos sprawi, że spełnią się szybciej ;)
W poszukiwaniu naszego kawałka świata jedziemy w najbliższą niedzielę:)
Trzymajcie kciuki :)
Dam znać oczywiście jeśli coś znajdziemy.
Ciężar betonu otaczającego nas w Legnicy ze wszech stron, przygniata co raz bardziej.
Lubię to miasto, ale nie chcę poświęcić mu życia.
Niektórzy marzą o karierze, dalekich podróżach, majątku...
Moje marzenia są proste, zawsze były.
Rodzina, mąż-przyjaciel, dzieci, dom, niebieskie niebo nad głową.
Życie jest zbyt fajne, żeby spędzić je na gonitwie za czymść więcej.
Tęskniąc za dalekimi podróżami można przegapić to, co ma się pod samym nosem.
Życie w mieście uwiera mnie w duszę.
Za dużo czasu spędzam w aucie, w drodze gdzieś tam...
Nie chcę dłużej tak biegać.
Nie chcę ciągle wdrapywać się na to czwarte piętro i zamykać jak w klatce.
Chcę usiąść na ławce i niespiesznie strugać gruszkę, jeść ją smakując powoli ,
gmerać bosą stopą w trawie i czuć, że życie nie ucieka mi między palcami,
że mam czas poczuć jego smak i zapach.
To właśnie moje marzenie.
Marzenie lepsze o tyle, że podzielone na pół z panem I. :)
Dobrze jest nucić tą samą melodię i iść wspólną dróżką zaplatając się palcami w jedno jabłko...
Konieczność dopasowywania się do reszty przestanie mnie obchodzić już całkiem
Stworzę własną kolekcję mody sielsko- wiejsko -owocowej;)
ubrana w uśmiech, słońce na skórze, korale z czereśni i coś tam na grzbiecie, żeby golizną nie straszyć;)
powitam Was w naszych progach :)
Zapraszać będzięmy tych, którzy myślą i czują,
tych z ogromnymi sercami i głowami pełnymi pomysłów.
Tych, którzy z pozoru nie pasują nigdzie indziej :)
Dla nich drożdżówki będę piekła najpyszniejsze, bo dzieląc się szczęściem, można je pomnażać:)
(ot taka ciekawa matematyka ;)
To sie nagadałam... ,czereśnie zjedzone (zostaly mi tylko kolczyki ;)
czas zabrać się za pracę twórczą.
Zostawiam Was zatem miłego wieczoru życząc
Pozdrawiam i ściskam czereśniowo:)
Wasza A.
Ech, zamieszkać na wsi lub chociaż pod miastem, mieć swój kawałek przestrzeni i po prostu żyć... To także moje niespełnione marzenie. Ale nie tracę nadziei, marzenia podnoszą mnie na duchu :)
OdpowiedzUsuńCo raz więcej ludzi ma potrzebę uciekać z miasta, gdzieś w głuszę, na zielone. Tempo życia w mieście potrafi przygnieść mocno do gruntu... Marzenia na szczęście spełniają się kiedy czegoś naprawdę bardzo chcemy ;) Pozdrawiam!
UsuńAle mi się błogo zrobiło :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie siedzę na tarasie i wcinam truskawki popijając białym winem. Kot gania za muchami, ptaki świergolą a zapach róż ... jest boski. Zapominam, że wróciłam późno z pracy, że czeka na mnie całkiem prozaiczna sterta prasowania i że trzeba sprawdzić dzieciom tornistry na jutro. Chwilo trwaj!
Ale Ci dobrze :) Szczęściaro Ty ;) Kiedy jadę na wieś do rodziny tempo tak cudownie zwalnia... Kiedyś z głębokim westchnieniem powiedziałam kuzynce "Ale wy tu pięknie macie", popatrzyła na mnie jak na wariata... Szkoda, że mając takie cuda pod nosem niektórzy ich po prostu nie widzą... Pozdrawiam!
UsuńAle optymistycznie!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki tak mocno, że aż ręce mam czerwone ;)
Dziękuję Kochanie :)!!!Pozdrawiam i ściskam!
UsuńPiękny i smakowity post, i bardzo optymistyczny:-))) aż miło było czytać:-)) Zapraszam do mnie na candy może powieje optymizmem
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo serdecznie! :) również za zaproszenie ;) pozdrawiam!
UsuńPo prostu bym Cię przytuliła i już!!! A ja Emila ze Smalandii czytam z uwielbieniem po raz nasty, choć wiek też "balzakowski" ;))) Ściskańców moc!!
OdpowiedzUsuńOj Emil tez cudowny :)! ostatnio opowiadałam mojej Natalce o serialu, który kiedyś u nas leciał i o drewutni jej mówiłam, ale jakoś tak pokręciła nosem... muszę podsunąć jej książkę, może załapie klimat ;) Buziaki Kochana!
Usuńja mam w pokoju rysunek na ścianie: domek, żona, mąż z dwójką dzieci a dokokoła przyroda i od tego patrzenia rzecZywiście coraz bliżej do naszych marzen...dwójka dzieci jest...Narazie przeprowadzamy się na wieś - co prawda bardzo daleko i się martwie ale przecież to kolejny krok do spełnienia marzeń... powodzenia:)
OdpowiedzUsuńKochanie teraz wszędzie można dojechać jeśli tylko auto sprawne. Wtedy "daleko" już takie dalekie nie jest;) Dacie radę! Przecież macie siebie ;) Ściskam mocno i powodzenia życzę!
UsuńJak się przeprowadziłam na wieś to jedna z nowych sąsiadek powiedziała, że z miasta to by się w życiu nie przeprowadziła. Całe życie spędziła na wsi, miasto widziała na zdjęciu...
OdpowiedzUsuńTeż znam taką niewiastę, co to sama wychowując dwie dziewczynki ruszyła podbijać nasza metropolię ;) Biega, pędzi, łapie etaty żeby koniec z końcem związać. W domu jej nie ma, dzieci same, tęsknią... Ona zaparła się jak osioł , że cytując "Na wiochę nie wrócę nigdy!" I co jej z tego miasta? Wariactwo jakieś, bo ona musi być miastowa... A ja tam chce być wieśniaczka na całego ;)Pozdrawiam!
UsuńWiesz co? Twój post cudownie poprawił mi humor:) Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę :) no i polecam się na przyszłość rzecz jasna ;)!Pozdrawiam!
UsuńU mnie czereśnie właśnie dojrzewają:)Mieszkam pod miastem i życia na blokowisku sobie nie wyobrażam, choć aby posiedzieć spokojnie w ogrodzie trzeba się przy nim sporo nachodzić. Trzymam kciuki aby się Wam udało znaleźć ten wymarzony kawałek świata. Już czuję zapach tej Twojej pysznej drożdżówki. Pięknie napisałaś o swoich marzeniach...ach niech się spełnią!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję Kochanie :) Pozdrawiam serdecznie! Napiszę oczywiście jeśli coś znajdziemy ;)!
UsuńTrzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Usuńtak, ależ trafiłaś w sedno- a tak swoja drogą jakby mnie ktoś zapytał co miałam dziś na sobie to bym musiała iśc do kosza na brudną bieliznę, to prawda te rzeczy przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. życze odnalezienia waszego kawałka świata ;o)
OdpowiedzUsuńHmm, skupić się na życiu zamiast na pierdołach takich jak np. kwestie odzieżowe... Strasznie Ci zazdraszczam tej Twojej osady :)Buziole wielkie Kinguś!
UsuńTo się nagadałaś :-) Fajnie sie czytało :-)
OdpowiedzUsuńWiesz co? tez kiedys marzyliśmy o domku na wsi... Ale jakoś więcej było "przeciw" :-(
Poszlismy w kompromis. Jesień i zima - w miescie, w bloku. Wygoda :-) Wiosna, lato - działeczka, świeze powietrze, poranna kawa na tarasie.... i dobrze nam tak :-)
W którym kierunku szukasz domu? W moim? :-)
A który to Twój kierunek? My zakochaliśmy się w Chełmsku Śląskim i okolicy. W niedzielę jedziemy jednak pod Lwówek Śląski. Stamtąd pochodzi moja mama. Może coś wpadnie nam w oko. Pozdrawiam serdeczniasto!
UsuńUkradkiem porwałam Ci jedną czereśnię:)))Twoje marzenia są również moimi,z tą małą różnicą,że mój M nie chce domku na wsi:)a moje marzenia najpierw o własnym pokoiku,a potem domu wzięły się właśnie z książki Dzieci z Bullerbyn:)))czytałam ją sama sobie,a potem moim dzieciom:))ulubiona lektura :))do dziś:))trzymam kciuki za spełnienie marzeń:))codziennie przechodzę koło swoich marzeń które są czyjąś codziennością:)))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSmacznego Kochanie ;) Może kiedyś nam obu uda się zrealizować te Bullerbynowskie wizje ;) Tobie i sobie tego życzę! Pozdrawiam!
UsuńA ja marze o tych czeresniach.Odkad wyjechalam do Norwegii brzydko mowiac nie mialam w pysku ani rzodkiewki,takiej dopiero wyrwanej z ziemi,ani czeresni, mokrych od deszczu czy tez zwyklego ogorka albo marchewki.Najlepiej smakuje taka wytarta w spodnie:).Tutaj nawet bzy nie pachna tak samo jak w Polsce.
OdpowiedzUsuńNooo, taki gruntowy o portki czyszczony- cud miód po prostu. Nawet jeśli coś zazgrzyta pod zębem ;) Może kiedyś zaproszę Cię do siebie na marchewkę prosto z grządki ;) Pozdrawiam!
UsuńJak pięknie opowiedziane marzenia. Wszystko można sobie wrecz wyobrazić :) jakby się czytało jakąś powieść :) rewelacja. buziaki
OdpowiedzUsuńk.
Dziękuję :) Buziaki!
UsuńAle pięknie to opisałaś, wiesz ja myślę podobnie tyle że znalazłam już swój kawałek ziemi, na wsi, z dala od sklepów, drogi, mamy las a w nim sarenki co podchodzą pod nasz płot, i trochę malin, i sąsiadkę co z jajkami, miodem, królikiem przyjdzie, i swój kawałek nieba:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w poszukiwaniach! Tak trzymaj!!!!
pozdrawiam serdecznie,
Szczęściara :) Musi być u Was cudownie! Może i nasze pragnienie ziści się wkrótce... muszę je trochę pogonić do działania, bo miasto nie leży w mojej naturze... Wczoraj wyszłam na balkon i uradowana słonkiem wzięłam głęboki oddech przeciągając się mocno. To był błąd... Sąsiad z mieszkania pode mną właśnie wyszedł na fajkę...Zgroza!
Usuńchciałabym najbardziej na świecie położyć się pod tą czereśnią na trawie i patrzeć na niebo - tak teraz w tej chwili - i wiedzieć, że wszystko co ma znaczenie jest bezpieczne, że nikt mi mojego szczęścia nie zabierze. Dziękuję Ci za Twój dzisiejszy post.
OdpowiedzUsuń:) Szczęście trzeba chować w sobie, głęboko. Stamtąd nikt go nie skradnie. Pozdrawiam Cię serdecznie!
UsuńPiękny post. I te Dzieci z Bullerbyn :) Mój egzemplarz zaczął się rozpadać już w moim dzieciństwie od ciągłego czytania, a teraz powolutku zaczynam czytać Młodemu. A marzenia się spełniają, jeśli tylko za bardzo im strachem i obawami nie przeszkadzamy. I trzeba sobie pozwolić na chwilę zapomnienia. Ja to właśnie robię przy pewnie bardzo tuczącym musie czekoladowym ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, nas ciągle blokowały jakieś obawy, sztucznie nakręcany strach. Ale przecież mamy siebie, po dwie ręce do pracy zdolne i dwie głowy nie od parady, damy więc radę ;) Smacznego Kochana, też nabrałam ochoty na kalorie ;)
UsuńTrzymam kciuki za spełnienie Twoich marzeń :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Buziaki!
UsuńAniu, życzę Ci spełnienia marzeń - mamy podobne. I moje właśnie się spełnia :) Co prawda czereśni jeszcze nie posadziłam, ale mam zamiar stworzyć wokół naszego prawie gotowego domu mały sadzik, bo uwielbiam siedzieć na gałęzi i pluć pestkami :)A dyndać kocham od dłuższego czasu :) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń:) Cudnie! Cieszę się Twoim szczęściem :)))) Może kiedyś podyndamy razem ;) Buziaki!
Usuńo jak dobrze to rozumiem ... w zasadzie nie dodałabym chyba nic więcej pisząc o szczęściu :)) życzę zatem najwspanialej spełnionych marzeń , wolności po kres i bezmiaru miłości ♥
OdpowiedzUsuńSłońce dziękuję Ci !!! i nawzajem :)))) Buziaków moc!
UsuńPiękne marzenia - życzę ich szybkiego spełnienia !
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńTwoje marzenia bliskie mojemu sercu, w dodatku tak pięknie o nich piszesz, że normalnie czuję smak tej drożdżówki. Na dodatek nie widzę tam żadnej wizji pracy zawodowej i kredytów hipotecznych i to mi się bardzo podoba :))) Powodzenia w poszukiwaniach !
OdpowiedzUsuńKochanie wizja kredytu jest, jest i też wizja pracy,ale takiej bliskiej sercu :) Pozdrawiam!
UsuńAniu, zasługujesz na spełnienie tych marzeń i chciałabym zjeść razem pyszną drożdżówkę przy drewnianym stole na toczonych nogach.
OdpowiedzUsuń:))) Dziękuję! W dobrym towarzystwie drożdżówka będzie smakować jak pokarm bogów :)) jak tylko znajdę nasz kawałek gruntu zacznę drukować zaproszenia ;) Pozdrawiam!
UsuńSpełnienia marzeń!!!!! :) Kocham czereśnie, niestety w UK ich cena zwala z nóg - ok 12 funtów za kg :(
OdpowiedzUsuńAjć! To faktycznie straszne pieniądze... Może kiedyś wpadniesz z wizytą w sezonie czereśniowym ;)
UsuńAniu, nawet nie wiem, jak czekam na Twoje posty ! To taka "nasza rozmowa". Jakkolwiek dziwacznie to zabrzmiało, czytając Twoje zapiski, chce się krzyczeć "kocham to życie " :)
OdpowiedzUsuń:))) Cieszę się, że nastrajam pozytywnie ;)Pozdrawiam serdecznie!
UsuńAniu, przeczytałam jednym tchem i tak jakbym swoje marzenie wypowiadała :) Ja znalazłam namiastkę, nowy dom na wsi ale marzę o starej chacie, takiej jak mojej babci. Z sadem, łąką, starym płotem i zwyczajną ławką.
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci za ten obrazek szczęścia
Ewunia ja dziękuję ,że wpadłaś do mnie na chwilkę :) Może kiedyś (mam nadzieję w niedalekiej przyszłości) uda nam się zrealizować te pragnienia .Tobie i sobie tego życzę!
UsuńSielsko i anielsko! Wszystkiego dobrego, powodzenia w szukaniu Waszego kawałka śiwata!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pozdrawiam!
Usuńtrzymam kciuki nawet te u nóg abyscie znależli to wymarzone miejsce nam sie udało ale jeszcze długa droga pzred nami aby je zasiedlić hihi ... fajny ten bzyczek uszyty ... pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńMy też wybieramy dłuższą droge do tego szczęścia ;) Dlatego szukamy starego domu, który pomaluśku zamierzamy oklepywać własnymi ręcami ;) Pozdrawiam
UsuńPrzeczytałam i się spłakałam... a jeszcze całkiem niedawno przepuszczając czas przez palce ( w swej niemocy) w czterech ścianach miejskiej kamienicy zastanawiałam się, czy tylko ja tak mam z tą wsią... Życzę spełnienia marzeń i światła dobrych Aniołów:) Niech Was prowadzą do wymarzonego skrawka ziemi:)
OdpowiedzUsuńOj nie tylko Ty Kochana ;) Takich "szaleńców" wioskowych jest więcej :) Buziaki!
UsuńPięknie napisane :) Ja już (w końcu raczej) w niedzielę uciekam z wrocławskiej królikarni ;). Pozdrawiam serdecznie, po sąsiedzku prawie i bardzo mocno zaciskam kciuki w sprawie miejsca do życia :) I jeśli o nie chodzi, to domu-miłości od pierwszego wejrzenia życzę :))
OdpowiedzUsuńOj, we Wrocławiu to ja już chyba w ogóle bym oszalała! Piękne miasto, lubię odwiedzać, ale po odwiedzinach wracać do zupełnie innego świata :) dzięki za te kciuki :)
UsuńAniu cudne te Twoje marzenia kochana... piszesz pięknie, aż czyta się z przyjemnością:)))
OdpowiedzUsuńwisienki to bym zjadła... :) świetna ta ostatnia fotka:) hihihi
dobrego weekendu! buziaki
Dziękuję Anula :) Te marzenia to nasze wspólne, moje i Ireneusza. Nakręcamy się nimi oboje i co raz wyraźniejszych kształtów nabierają. Oby wkrótce udało się cały ten plan wcielić w życie...
UsuńMasz rację że marzenia trzeba głośno wymawiać.
OdpowiedzUsuńAniu kiedy przychodzi sezon na czereśnie pochłaniam codziennie po kilogramie,lubię zjadać czereśnie po drodze/ takie nie umyte jeszcze/ i pluć pestkami na trawnik.Zupełnie jak chuliganka hi hi.
Piękna pszczółka w czerwone paseczki.
pozdrawiam serdecznie
O to to właśnie, damą można być, ale czasem trzeba sobie dać na luz i pobyć trochę chuliganką ;) Balans we wszystkim to podstawa :) Pozdrawiam
UsuńPamietaj tylko o tym, że najbardziej pragniemy tego, czego nie mamy, a najmniej doceniamy to, w czego posiadaniu jesteśmy. To taka ogólna uwaga, odnosząca się głównie do uroków/wad wsi oraz miasta (powiedziała doświadczona mieszkaniem w centrum jednego z największych miast Polski oraz zamieszkiwaniem domu w środku lasu, hen, hen od miasta).
OdpowiedzUsuńHmmm, idąc tym tropem byłabym dzisiaj niezadowolona z posiadania potomstwa... Nie nie, myślę, że jak się bardzo czegoś chce, tym bardziej jeśli wypracuje się to krok po kroczku, pokona wszelkie przeszkody, to radość jest wielka. zdaję sobie sprawę z zalet i wad mieszkania na wsi i dla mnie bilans wiejski zdecydowanie wypada na plus ;)
UsuńNie należy bać się ani czekać z marzeniami...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zgadza się, nigdy nie wiadomo ile czasu nam dano na ich realizację... Pozdrawiam!
UsuńAniu!!!Andziu...Jak to pięknie opisałaś:)Te marzenia, te dyndające stopy, trawa, drożdżówy...Oby spełniły się wszystkie!
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu:) Pozdrawiam i ściskam!
Usuńwolno marzyć bezkarnie i bezkarnie pluć pestkami- i jedno i drugie jest naturalne:)
OdpowiedzUsuń...też bym podyndała na gałęzi:)
pozdrawiam
i trzymam kciuki
Ta gałąź chyba będzie musiała być bardzo duża, bo już sporo chętnych na nią mam hihi :) Dobrze dobrze, będę zapraszać po kolei, żeby jej nie nadwerężać :) Pozdrawiam!
Usuńpoezja..... sielanka......
OdpowiedzUsuńfajny bączek ;-)
Piekne slowa,takie prawdziwe i naprawde wazne... :))
OdpowiedzUsuń"...zyj,powiedziala nadzieja..."
takie motto:)
Zycze radosnego byczenia sie na galezi przez cale lato:))
Jak ja Cię rozumiem! Takie samo rustykalne marzenie o kogucie na płocie, maślance na trawie, bosej trawy pieszczocie moja... miła Imienniczko :)
OdpowiedzUsuńW biedronie gałgankowej się zakochałam.
no jakbym siebie słyszała..... a jak przeczytałam o "Dzieciach z Bullerbyn" to już w ogóle! :) życzę Ci spełnienia tego marzenia! też gdzieś kiedyś słyszałam, że trzeba o nich mówić głośno, bo nigdy nie wiesz kogo spotkasz na swojej drodze ....
OdpowiedzUsuńJa na wieś uciekłam...jesteśmy w trakcie urządzania naszego miejsca na ziemi ...sporo nam jeszcze zostało ale jestem szczęśliwa w tym miejscu. Nie przeszkadza mi ciągły brak czasu bo zawsze jest coś do zrobienia przy domu i małym dziecku....życzę Tobie spełnienia marzeń...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMysi domek gdzieś w zacisznych okolicach lasu, niedaleko naszego mysiego miasteczka.... Cudowne, mysie marzenie :)
OdpowiedzUsuńAniu ja mam podobne marzenie też mam dosyć tej klatki chce tak jak w dzieciństwie drewniany dom ,zielone podwórko,pranie wiszące ,drzewa ,pozdrawiam Ewa.
OdpowiedzUsuńOj, tylko Wam powiem, ze jest jeszcze druga strona medalu.... nie zawsze taka sielankowa :-)
OdpowiedzUsuńAle się rozmarzyłam,piękne marzenia i życzę aby się spełniły.mój tata pochodzi z Wolbromowa-powiat lwówecki,znam te tereny i sa piekne,a moje wspomnienia z Wolbromowa gdzie jezdziłam jako dziecko to drzewa pełne czeresni.Ja mieszkam pod miaste,blisko lasu ale wystarczająco blisko miasta i nigdy przenigdy nie powróciłabym do centrum do miastachociaz w Zielonej Górze zieleni jest całkiem sporo:)))))pozdrawiam i jeszcze raz życzę spełnienia marzeń:))))))
OdpowiedzUsuń