Obserwatorzy

sobota, 31 października 2015

Mgła...

Kiedyś  na samą myśl od jesieni wzdrygało mnie wewnętrznie.
Kiedy tylko liście z drzew zaczynały frunąć jak stada ptaków, robiło mi się zimno na duszy. Dół, deprecha, czarna dziura...
Od paru lat czuję zmianę. Nie boję się już mgieł i szarugi za oknem. Ba! Ja te szarości i pluchy szczerze polubiłam :) Nie przeraża mnie nawet myśl, że zaraz trzeba będzie szyby w aucie z tej zamarzającej mgły skrobać.Podobno człowiek co siedem lat się zmienia, może i tak. Może jednak poprostu moje życie zaczyna układać się zgodnie z wewnętrzną harmonią i duchowymi potrzebami. Może nareszcie zestaw osobowy jaki mnie otacza jest tym właściwym :)
Jeszcze tylko zwiać na wiochę, jeszcze tylko zminimalizować potrzeby egzystencjalne do zdrowego minimum i już będę miała komplet moich szczęścionośnych czynników. Stara chałupa, zapach dymu w powietrzu, ogień trzaskający w piecu, beczka kapuchy w piwnicy i chleb upieczony na zakwasie. Niby tak mało mi trzeba, a jednak nie tak łatwo wyrwać się z miejskich trybików, by zmienić wszystko. Przyjdzie jednak na to czas, głęboko w to wierzę :) Muszę jeszcze tylko uszyć one million myszy i ruszam na moje zadupie :D


Dzisiaj ciuchutko otulam się w tę mgłę jak w koc wełniany i dziubię, co do wydziubania zaplanowane. 









W taki dzień jak dziś fotel bujany w mojej pracowni zabiera mnie daleko stąd, do mojego magicznego domu, o jakim śpiewała kiedyś piękna Hanna Banaszak.Ruszam więc w drogę z moimi myszami pogwizdując z Panią Hanią :)



Buziaki jesiennie zamglone zasyłam 
Do następnego ;)

Wasza A.

piątek, 23 października 2015

Nieśmiałe początki

Zaczęło się...
Pierwsze świąteczne podrygi.
Wyrobię się ze wszystkim, czy się  nie wyrobię? Oto jest pytanie...
Można na ten temat wróżyć z fusów, ale ja kawę rozpieszczalną pijam, więc fusów brak :P
Poza tym we wróżby nie wierzę, więc lepiej brać się za robotę i nie marudzić.



Był u mnie elf, miał pomóc z robotą, ale do pracy raczej się nie palił i dyla dał. Została jeno skarpeta :D



Misiowate ledwo spod igły wyszly  i już  w świat pognały... Muszę chyba uszyć stwora bardziej stałego w uczuciach, co zechce usiąść przy mnie i pomóc choć troszkę, lub wesprzeć przynajmniej duchowo w nawale pracy.

Weekend już za pasem, a mnie się dopiero co tydzień zaczął...  no nie ogarniam Proszę Państwa tej czasu gonitwy, nie ogarniam....

Miłego weekendu życzę
Odpocznijcie też trochę za mnie...
Wasza A.


niedziela, 18 października 2015

Zegarki i kalendarze

Bestie, co litości nie znają. Moje bestie. Tych pod łóżkiem i w szafie nie boję się od dawna, jednak z tymi tykającymi i szeleszczącymi  kartkami nie oswoję się nigdy. Zegarki i kalendarze... nie potrafię z nimi współdziałać. Nie zgadzamy się w żadnej kwestii, a już w szczególności w tempie uciekającego czasu. Każdego roku kupuję nowy terminarz, taki wypasiony, z dużą ilością miejsca na notatki i planowanie wszelkich działań. Targam go  każdego dnia ze sobą. Tkwi w czeluściach mojej torby zaplątany w  motki włóczki bawełnianej, z guzikami między stronicami i fiszkami z adresami do wysyłki przyklejonymi do okładki. Jest zawsze obecny w tej przepełnionej rękodzielniczym chaosem torebce. Jest  tak w razie czego, dla pewności,że o niczym nie zapomnę, ale i tak zapominam... Artystko ze mnie cało gębo chyba, bo wpasować się w kalendarzowo-zegarkowe ramki nie potrafię już wcale. Noc często nocą nie jest, a porą najlepszą do pracy. Dzień toczy się poza normami typowej gospodyni domowej i ciągle na coś brakuje przynajmniej godzin kilku. Moje bestie, zegarek i kalendarz, zupełnie nieoswojone....

Odpoczynek był. Cudowny tydzień z Paryżem przeleciał jak z bicza trzasnąć. Czas przyjemny na tyle, że nawet chwil na łapanie aparatu w ręce zabrakło. Reset był potrzebny. Szybko jednak wpadliśmy w nasze tryby codziennej tyrady ;) Aktualnie koczuję przy maszynie goniąc jak zwykle własny ogon. Może tym razem uda się zdążyć ze wszystkim. Chociaż właściwie kogo ja próbuję oszukać :P

Wysypuję hurtem zdjęcia tego, co się dziubnęło czas jakiś temu:










Może tyle na dzisiaj wystarczy, bo już oczy same mi się zamykają, a jutrzejszy dzień łatwy  nie będzie.
Może jeszcze tylko to jedno z naszymi skromnymi osobami i paryskim pozdrowieniem ;)




Buziole dla Was Kochani

Ściskam mocno i dziękuję za wizyty nawet pod moją nieobecność ;)

Wasza A.