Obserwatorzy

czwartek, 25 maja 2023

Dzień Matki

 Jestem matką nieidealną. Mam świadomość swoich niedoskonałości w wielu życiowych kwestiach i do tytułu perfekcyjnej Matki Polki również nie zamierzam pretendować. Nie ma ideałów. Każda z nas swoje błędy ma na sumieniu. Nie wszyscy jednak przyznawać się do nich lubią, lub nie potrafią. Nie chodzi jednak o to, żeby bić się w piersi, lecz wyciągać wnioski i korzystać z czasu, który pozostał na naprawę tego, co da się jeszcze naprawić.

 Moje jedynie dziecię chciałam wychować tak, żeby świata się  nie bało, żeby śmiało odkrywała w sobie nowe możliwości, popełniała własne babole i nigdy nie miała oporów w proszeniu o pomoc w razie draki. No i  żeby czasem wracała do matki nie dlatego, że trzeba, czy wypada, ale dlatego, że wracać jest miło, ot tak z potrzeby serca. Przyjacielem chciałam być, nie szeryfem. Mam nadzieję, że się udało, że silniejsza i śmielsza będzie ode mnie i z życiowej podróży czerpać będzie więcej radości.

Jutro święto naszych Mam. Oby im zdrowie dopisywało i ten dzień przyniósł dużo uśmiechów. Nawet, jeśli ziemska droga niektórych z nich dobiegła końca szczerze wierzę, że są z nami, połączone ze swoimi dziećmi na zawsze. To też  święto ku Ich pamięci. Moją Mamuśkę wyściskałam już dzisiaj, jutro pomęczę telefonami ;)


Z okazji tego dnia wyjątkowego naskrobało mi się parę wierszyków. Może komuś się przydadzą. A jeśli  moje rymowanki do gustu Wam przypadną i skubnąć sobie zechcecie, to w ramach zachęty do dalszego wierszowania okazjonalnego można postawić Pani Ani kawkę klikając w link > ;) Kawka dla artysty
Jeżeli komuś przydał by się wierszyk personalizowany, zapraszam do kontaktu : annaporeda1@gmail.com
Po podaniu zabawnych lub istotnych dla Was cech osób bliskich, sytuacji itd. mogę przygotować rymowanki na urodziny, śluby i różne inne okazje. 

DLA MAMY
********
Za to, żeś oddech i serce dała
Za to, żeś ciągle się poświęcała
Ty byłaś przy mnie w zdrowiu, chorobie
Włos Ci jeżyłam nie raz na głowie
lecz Ty wierzyłaś we mnie niezmiennie
Czy kiedyś miłość tę odwzajemnię?
W podzięce morze kwiatów to mało
Sto gwiazdek z nieba by się przydało
Buziaki słodkie i czekoladki
zwykliśmy dawać na Święto Matki,
lecz tu ważniejsze podzięki słowa:
Tyś wyjątkowa!


PROSTE ŻYCZENIA
*********
Ja życzę Ci Mamo
dni samych słonecznych,
podróży w codzienność 
wyłącznie bezpiecznych,
a sobie jednego bym tylko życzyła,
byś zawsze była...


DAR
*******
Odkąd Mamusiu w dorosłość ruszyłam
sukcesy zgarniam całymi garściami.
Życie-przygoda, dzieje się wiele
jestem szczęśliwa, lecz wieczorami
wracam do Ciebie myślą z uśmiechem,
bo dzięki Tobie we mnie odwaga,
by kroczyć naprzód, poznawać siebie
i z problemami w życiu się zmagać.
Dzięki za skrzydła, które mi dałaś,
za słowa wsparcia i podmuch w plecy,
by chwytać chwile, nie bać się świata
to takie ważne do życia rzeczy.
Ta Twoja miłość i ciężka praca,
którą codziennie we mnie wkładałaś
sprawia niezmiennie, że chcę tu wracać
do domu, który z serc zbudowałaś. 

To tyle jeśli chodzi o słowa kręcące się po mojej głowie, oprócz nich ostatnio latają tam jeszcze takie plaszki:


Uściski zasyłam
Wasza A.

poniedziałek, 2 stycznia 2023

Sylwester

 Dzień dobry!

Melduję, że przejście w Nowy Rok jakoś przetrwałam. Pies też i o nim dzisiaj tu będzie, ale nie tylko. Jeżeli więc jakiś zapalczywy bojownik o prawa do napier...lanki petardkami się tu trafił, to uprzedzam, że temat dla Ciebie niewygodny. Można zawinąć dupkę w troki póki się nie rozgadałam. Jeżeli jednak jakimś cudem skłonność do refleksji jeszcze się w Tobie żarzy, proszę zostań. Najspokojniej jak się da postaram się wytłumaczyć o co nam, lubiczom ciszy, w tych wszystkich prośbach o nią chodzi.

Dostępność materiałów pirotechnicznych w okresie noworocznym znacznie wyprzedza samego Sylwestra. W mieście, w którym mieszkam, już od grudnia handel w rozkwicie i ewidentnie obywatele cieszą się życiem w dobrobycie, bo strzały słychać od pierwszych dni po otwarciu budek o każdej właściwie porze dnia i nocy. Raz po raz ktoś tam sobie musi strzelić. No super. Tyle, że nawet te pojedyncze wystrzały zmieniają już znacząco zachowania zwierząt wprowadzając je w ciągły niepokój. Nasz pies, duży i radosny, dosłownie przygasa, traci chęć na spacery, boi się odejść od domu dalej niż kilkaset metrów. Duża to rasa, golden retriever, potrzebuje się wychodzić i wybiegać choć trochę, ale zwyczajnie traci na wszystko chęci. Nie jest zbyt skłonna do zabawy, najczęściej zwinięta w kłębuszek chowa się to w jeden, to w drugi kącik mieszkania szukając cichych miejsc. Przy każdym wystrzale podnosi tylko łepek nasłuchując jak długo będzie to trwało. Brzmi banalnie? Co niektórzy drwiąco doradzają wizytę u psychologa, albo kpiąco kwitują "Tak sobie wychowałaś, to tak masz!"

Nasz pies nie bał się petard, do czasu. Dwa lata temu wracając ze Stellą ze spaceru do domu blisko nas ktoś rzucił petardę hukową, za chwilę drugą. Między domami przecież efekt jest jeszcze fajniejszy kiedy huk odbija się od ścian budynków... Nie zdążyłam na czas otworzyć drzwi wejściowych, Stellka mało głową ich nie przebiła, taki załapała poziom strachu. Od tamtej pory jest tylko gorzej. Podawać leki? To kolejna "dobra" rada. Nie da się trzymać psa na uspokajaczach przez dwa miesiące. To są środki, które można zastosować w Sylwestra na te kilka godzin, ale nie otępiać nimi zwierzaka przez tak długi okres. Dlatego moim i nie tylko moim zdaniem sprzedaż i przede wszystkim korzystanie z tej formy "zabawy" powinny zostać kategorycznie ograniczone do tej jednej nocy, na którą wszyscy moglibyśmy się przygotować. Dla mnie ta noc najpiękniejszą jest gdy spędzam ją w ciszy. W ciszy myśli są jaśniejsze i wyraźniejsze, lepiej słychać własne sumienie, zastanawiać się nad sobą i swoim życiem i odrabiać lekcje z człowieczeństwa. 

Próśb, postów i apeli o litość i zrozumienie przeczytałam wiele w tym roku. Pod każdym ta sama wojna. MAMY PRAWO, BO TO RAZ W ROKU! MAMY PRAWO, BO PSY SRAJĄ! MAMY PRAWO, BO PSY SZCZEKAJĄ!  Pod każdym tekstem główny argument to te psie kupy. Tak, dla mnie te kupy to też przejaw buractwa. Po moim psie sprzątam. Wszyscy moi spacerkowi znajomi również. Reszty nie wychowam, chociaż zawsze mam woreczek w zapasie dla kogoś, kto wzrok od swojego pupila kucającego w wiadomej pozycji niby przypadkiem odwraca. Ten huk  to nie problem  psów jedynie. Naprawdę tak trudno to zrozumieć? To problem małych dzieci, starszych ludzi, ptaków, osób autystycznych, z chorobami serca, ze stanami lękowymi... Jeżeli jednak gówno się wie i jeszcze mniej chce się zrozumieć, to to psie gówno głównym argumentem się staje. 

Żeby zrozumieć jak taki wystrzał petardy hukowej brzmi dla zwierząt słyszących na zupełnie innym poziomie niż ludzki proponuję wrzucić petardę do garnka i przystawić ucho. To taki drastyczny żart i absolutnie tego nie róbcie. Dla wielu istot ten dźwięk oznacza jednak ból. Dzisiaj widziałam grafikę Matyldy Damięckiej przedstawiającą ziemię usłaną martwymi ciałkami ptaków, a po nich idący miłośnik huku zawiedziony, że w sumie "Fajnie było, ale dupy nie urwało..." . W komentarzach drastyczny atak na nią personalnie no i te psie kupy, gdzie na obrazku nawet psi ogon obecny nie był...

Cywilizowani ludzie niby... powinniśmy się rozwijać, a mam wrażenie, że proces zwijania odbywa się w tempie zatrważającym. Człowiek zamiast bardziej ludzkim się stawać skłonność do barbarzyństwa w sobie rozwija z lubością... ech...

Marzy mi się rozsądek w ludziach, włączenie myślenia nakierowanego na uczucia bliźnich, braci mniejszych. Pobożne życzenie, wiem. Warto jednak próbować.  Tymczasem jednak wracam do pracy, bo jako drogę ucieczki od głupoty ludzkiej obrałam sobie plan wyprowadzki na wieś. Mieszkanie wystawione na sprzedaż. Jeżeli ktoś szuka lokum w pięknej Legnicy, to zapraszam. Na 2023 rok postanowienie mam jedno: wdrożyć w życie plan, nad którym myślałam przez ostatnich kilkanaście lat. Koniec gadania czas na działanie. Mam nadzieję przyszłe święta spędzać już przy jakimś starym piecu i zamiast huku petard słuchać mojej ukochanej ciszy. Muszę to zrobić dla siebie, rodziców staruszków, którzy zamiast szurać się z trzeciego piętra w bloku mogliby dreptać sobie po kawałku trawy, dla córki i jej dzieci, które może za jakiś czas przyjeżdżać będą mogły i dla tego mojego kudłacza, któremu jakieś psie i kocie towarzystwo jeszcze zafundować spróbuję. Dla mnie to trochę ostatni gwizdek. W tym roku 45tą wiosnę odfajkuję, więc mierząc siły na zamiary... rękawki w górę i do roboty. Mam parę tematów do zamknięcia w słowach i okładkach, mam trochę tkanin, które nadal z miłością wielką zamieniać będę w szyjątka najróżniejsze i farb całe pudło, które zanim wyschną uda mi się może na płótnach ciekawie rozplanować. Nadzieję na to, że kiedyś marzenia się spełnią zamieniłam właśnie na wiarę, że się uda. Nie bez powodu mówi się, że nadzieja matką jest głupców. Wiara zdecydowanie więcej siły do działania daje. 

Znajoma podesłała mi wczoraj link do pewnej strony polecając założenie na niej swojego profilu. Od kilku lat bezskutecznie umawiałyśmy się na kawulca i ciągle coś na drodze stawało. Dlatego trafiając na Buycoffee pomyślała o mnie. To strona dla twórców, których działania można wspierać stawiając im kawę :) Trochę jak rzucanie orzeszków wiewiórkom w parku, żeby chciało im się dalej skakać po drzewach uroczo :D. Jeżeli więc macie chęć na wirtualną kawę z Poredową to jest link do mojego profilu: buycoffee.to/cottoni  .Zgodnie z planem tam, gdzie wyląduje na stałe po grób, miejsce twórczej zarazy ma powstać :D Zarażać Was tam będę pomysłami, wiedzą, którą w zakresie rękodzielnictwa zbierałam i rozwijałam latami, gotować dla Was będę, a wieczorami wspólne muzykowanie uskuteczniać. No i  kawę prawadziwą wtedy razem wychylimy z kubala ;) Możliwość wpłaty prosta jak baranie rogi, od drobniaków po dowolny przejaw hojności Waszej, za którą z całego serca dziękuję. Choćby i złotych pięć będzie dla mnie sygnałem, że myślicie, wspieracie i chcecie mieć tu do czego wracać, pókim zdatna do działania. No i tę kawę pić będę, bo jako nocny marek głownie po nocach dziubolę te swoje szmaciaki, a rano za wiadrem kawy się rozglądam. Czasem zastanawiam się, czy w żyłach aby na pewno krew mi krąży, a nie arabica pachnąca :D

Żeby samego gadania tutaj nie zostawiać wrzucam zdjęcia ostatnio dziubniętego misia:



Ściskam Was Noworocznie i życzę, żeby każdy dzień 2023r. był dokładnie taki, jak Wam do szczęścia trzeba <3 Bądźcie zdrowi!
Wasza A. 



niedziela, 25 grudnia 2022

Świąteczny...

 Częstotliwość publikacji nowych wpisów tragiczna, ale jako, że chwilę przestoju w kołowrotku codziennym złapałam, to słów parę naklikać mogę.

Dobry wieczór Dobrzy Ludzie, jeśli jeszcze takowi przypadkiem tu wpadają... Nie wiem, nie kontroluję, nawet w statystyki już nie zaglądam. Gnam do przodu własny ogon próbując chwycić, ale ten mimo tendencji wzrostowej nadal nieuchwytny  pozostaje. Trudno, pościgamy się jeszcze póki siły są ;)

Pracę etatową nadal godzić próbuję z tą twórczą i chyba w takim systemie pozostanę jeszcze czas jakiś. Plany na Rok Nowy ambitne, ale że zbyt szczere gadanie przed realizacją zawsze dziwnie ich rozwój komplikuje, to tym razem cicho sza, powiem jak się uda. Zatem buzia w ciup i wrzucam parę fotek z tego, co świątecznie udało się dziubnąć. Dużo nie było, na mojej własnej choince bieda z nędzą, ale to też już raczej standard. Chęci zawsze weryfikuje życie, a to często ma swoje własne plany co do naszego czasu. Z tym już się nie szarpię, nauczyłam się godzić i zbierać siły na lepsze dni.  Może Wielkanoc będzie bardziej na bogato ;)













To tyle, szału ni ma. Krążków pod wianki nakręciłam sporo jesienią, wykończony został tylko jeden. Poczekają na zajączki i marchewki ;) Może jeszcze w najbliższym tygodniu zrobię coś dla siebie samej, ale odpoczynek desperacko potrzebny. Zobaczy się.

Świąt, póki trwają, wesołych i rodzinnych Wam życzę i aby ten 2023 spokój zamiast ciągłego niepokoju ze sobą przyniósł. Mam nadzieję, że cieszycie się chwilą i czerpiecie z niej garściami, zatem niech wybrzmiewa jak najdłużej. Dzisiaj, na pozornie spokojnym spacerze z psem, wywinęłam tak mało eleganckiego fikołka, że skronią wylądowałam tuż przy granitowym gzymsiku czyjejś posesji. Było blisko dramatu, bo 62kg to zdecydowanie nie piórko. Tym bardziej świętować dzisiaj zamierzam intensywniej, bo jak widać "... nie znacie dnia, ani godziny...". 
Szczęścia i radości Robaczki. 
Uściski zasyłam
Wasza A.
























wtorek, 14 czerwca 2022

Weź ty się zdecyduj!

 Podobno nie da się robić wszystkiego. Trzeba się zdecydować, konkretnym być. Nie tak, że piętnaście srok za ogon ciągnąć. Albo to, albo tamto. Konkrety, tylko konkrety. Porad biznesowych w tym tonie słyszałam przez lata wiele. No i co prawda, to prawda. Nie neguję. Sęk w tym, że ja głęboką, wewnętrzną potrzebę ciągania za ogon mam całe wielkie stadko najróżniejszych ptaszorów. Raz zrobię gryzonia, innym razem napiszę wierszyk, w dniu kolejnym namaluję obrazek, uszyję poduchy, później skrzypce wyciągnę i pogram tak dla przyjemności własnej, albo na kalimbce poplumkam nieco. Dookoła tamborki, pełne włóczek worki, tasiemki, guziczki i cała reszta mojego artystycznego pierdolnika nie pozwalają się skonkretyzować.  Poza tym żadna tam ze mnie bussiess woman. Raczej nieszkodliwy wariat. Biznesy wymagają rygoru, odpowiedniego wizerunku, ciągle spiętych pośladków, a cały ten zestaw nie leży mi zupełnie. Do biznesów prowadzenia jest też wskazane głębsze uczucie do bożka pieniążka, a ten nigdy nie był moim celem życiowym. Robię więc tyle, ile mi trzeba, ile chęci i sił wystarcza. Planów i pomysłów od groma i ciut ciut, do końca dni z pewnością mi ich nie zabraknie. Nie każdy ten mój styl bycia kuma, niewielu akceptuje. Bywa, że brak cierpliwości do mnie głęboką wściekłością u potencjalnego klienta się objawi. Wszelkie działania pod jakąkolwiek presją blokują mnie totalnie. Spokój ducha do pracy twórczej jest mi bezwzględnie potrzebny, no i i rutyny brak. To dwa sztandarowe warunki, dzięki którym jestem w stanie wyrzucać z siebie na świat zewnętrzny rzeczy ładne i miłe dla oczu, uszu i serca. Jedna sroka na całe życie? No nie ma takiej opcji.... 













Pozdrowienia z samego centrum mojego osobistego wariatkowa ;)

                                                     Wasza A. 


















piątek, 27 maja 2022

Naprawdę fajne miejsce.

 Dzień dobry :)

Zaś  nie widzieliśmy się tutaj szmat czasu, ale do zrobienia wciąż tak wiele, że naprawdę wszystkie plany trudno upchnąć w każdy dzień, tydzień, miesiąc. Nie ma nudy, o nie. Ręce ciągle zajęte, głowa jeszcze bardziej i żadne tam "nudzi mi się" nie ma szans tu zaistnieć. 

Dawno już pisać miałam o miejscu, do którego przywiało mnie lat temu prawie trzy. Zegar tykał, kartki z kalendarza wyfruwały jedna za drugą  i jakoś nie było kiedy skrobnąć tych  paru słówek. Dzisiaj jednak aura sprzyjająca wyciszeniu w codziennej bieganinie, więc nadrabiam zaległości. Jako, że pierwszego czerwca mija rok odkąd dołączyłam do pewnej ekipy, o której również z radością chciała bym Wam opowiedzieć, to dzisiaj kumulacja ;)...

Przeprowadzka do Polkowic wywołała u niektórych moich znajomych lekkie oburzenie, no bo jak to, Legnica to Legnica, miasto historyczne, a to drugie to fuj i blech i zadoopie, w którym na dodatek trzęsie... Co ja tam niby będę robić, nudy, plotkujące środowisko i nudy  po wtóre... Cóż, jestem wielką fanką zadupia jeszcze głębszego i dopóki żyję wszystkie moje działania skierowane są i będą  ku przeniesieniu w takie właśnie miejsce. Legnica to też żadna metropolia i w porównaniu z wieloma miastami w Polsce zadupie jeszcze głębsze, więc nie ma się co nadymać. Poza tym dojazd komfortowy, kiedy chcę dojechać mogę szybciej, niż przejechać z jednego końca  miasta na drugi. W moim nowym miasteczku za to spokój, zero świateł, na których człowiek koczuje po 3 cykle, same ronda, więc czasu oszczędzam ogrom. Wszystko blisko, niczego mi tu nie brakuje, a najbardziej doceniam fakt, że z horyzontu zniknęły mi potworne huciane kominy ziejące dymem  przez dzień cały. Owszem w Polkowicach powietrze też nie jest uzdrowiskowe, ale jest  dużo lepiej. Czasem trzęsie, to fakt. Wyrobiska po miasteczkiem dają znać o sobie od czasu do czasu. Bywa, że lekki niepokój mnie dopada, ale nigdy atak paniki i chęć ucieczki, więc jest OK. Większy strach odczuwałam w Legnicy wychodząc wieczorową porą na spacer z psem. Ogólny bilans przeprowadzkowy po tych trzech latach jak najbardziej pozytywny. Nie jest to miejsce na stałe, o nie. Zasiedzieć mi się tu nie wolno, bo dom, w którym żyję moim rodzinnym nie jest. Statystycznie to kobiety najczęściej na starość zostają same, więc w razie gdyby... ech... trudno o tym myśleć, choć trzeba, na wyprowadzkę miała bym niewiele czasu. Dlatego nam tutaj jeszcze parę lat, a później robię rząd i spadamy, lub spadam stąd... Czas pokarze co uda nam się zbudować w najbliższej przyszłości ;)

Teraz o mojej ekipce roboczej :)

Dla unormowania życia zewnętrznego i wewnętrznego potrzebowałam pracy na etatku. Wywalanie 3\4 miesięcznej krwawicy na utrzymanie działalności było już totalnie bez sensu. Poza tym wszystkie znaki na polskiej ziemi i niebie wskazują, że przedsiębiorca w naszym kraju to zło najgorsze, które trzeba zastraszać z każdej strony i gnębić tak, żeby dał sobie spokój, lub z głodu zdechł. No chyba, że jest przedsiębiorcą "wysokiej klasy", robi duże przekręty i ma powiązania z państwową trzodą chlewną (czyt. najgłośniej chrumkający przy korycie...) Wielkie pieniądze nigdy nie były moim życiowym celem, ino spokój. Stąd też poszukiwania miejsca przede wszystkim z fajnymi ludźmi. W tej kwestii miałam ogromne szczęście, bo od roku czas zawodowy spędzam z dziewczynami, które szczerze uwielbiam. Każdą z osobna i wszystkie razem. Każda jest inna, każda naprawdę wyjątkowa i razem stanowimy bardzo zgrany zespół. Owszem, bywa, że tak po babsku jedna na drugą się nabzdyczy niepotrzebnie. Bywają jakieś niedomówienia, albo głupi odruch przerabiania problemu za plecami, zamiast rozmowy wprost, co jest jedynym skutecznym sposobem prostowania sytuacji. To jednak banał, system do naprawienia. Ważne, że lubimy spędzać ze sobą czas. Ja lubię bardzo i mam nadzieję, że dla nich też jestem wsparciem, nie ciężarem :*

Robię w handlu :) Parę razy mówiąc znajomym gdzie aktualnie pracuję spotkałam się z reakcjami mocno zastanawiającymi.  No niby "żadna praca nie hańbi...", niby spoko, ale serio? Tak poniżej kompetencji? Tak serio serio to nie miałam lepszej pracy. Wracam do domu bez dźwigania myśli o tym, co w tym miesiącu jeszcze do zrobienia. Spokój ducha jest nie do wycenienia. Mam zdrowy kontakt z ludźmi, którzy nie mają całego stada much w nosie, a to bywało bardzo uciążliwe w moim poprzednim miejscu pracy. Firma jest spoko, nawet jeśli korpo korbę namiętnie próbuje nam wkręcać, w typowy sobie sposób stawiam lekki opór. Dbają jednak o nas coraz bardziej. Lubię to miejsce, tych ludzi i lubię kontakt z naszymi klientami. Jest dobrze. Oby się nie zesr.... Tu odpukuję trzy razy w niemalowane czółko...

Dzięki temu, że wypracowałam w swoim małym światku względny spokój mogę powolutku wracać do pracy szmacianego dziubacza. W międzyczasie przygotowuję dekoracje na Boże Narodzenie, bo czasu pochłaniają multum. Pokazywać ich tu jednak nie będę tak do września... Poczekają sobie cierpliwie. Czasem robię coś małego dla kogoś miłego, lub bliskiego, czasem dla siebie. Dużo tego nie było ostatnimi czasy, ale parę sztuk wrzucam, żeby okrasić przydługi pewnie do przetworzenia  dla niektórych tekst ;)


 





Tyle na dzisiaj. Dobrego dnia życzę wszystkim, którzy jeszcze jakimś cudem tu trafiają :D
Buziole!
Wasza A.