Obserwatorzy

środa, 28 czerwca 2017

WSPÓŁPRACA...

Temat współpracy z kimkolwiek i na jakiejkolwiek płaszczyźnie bywa cholernie trudny. Wielu z Was zaczynając swoją przygodę z jakąś twórczością i co często jest docelowym efektem: sprzedażą, liczy na współpracę z innymi internetowymi twórcami, blogerami, celebrytami. Wielu ma nadzieję na znalezienie kontaktów, które ułatwią sprzedażową drogę, przetrą szlaki, wypromują.
Jak to jednak stare przysłowie głosi " Mówiły jaskółki, że najgorsze są spółki...".
Bardzo trudne jest znalezienie osób, z którymi współtworzenie czegokolwiek będzie odbywało się na zasadach fair play. Zwłaszcza kiedy traficie na osoby, które na celebrytyzm chorują.  Prawie zawsze w takich przypadkach  kopanie w zadek jest zagwarantowane. Wasza część pracy nagle okaże się ułamkiem całego sukcesu, a ważne tylko to co ważne, czyli sama postać celebryty.
Spółki niezbyt często udają się w gronie rodzinnym, bo tam, gdzie pieniądze o konflikt najłatwiej. Kolejny argument w moim twierdzeniu, że forsa to największe zło tego świata...
Z paroma celebrytami na mojej drodze było dane się zetknąć. Masa obietnic, słodkopierdzenie i ręce z grabiami wyciągnięte w kierunku mojego skromnego jeszcze dorobku. My tu słówko szepniemy, światu pokażemy, a ty tam siedź i rób. Podziękowałam.
Przy podejmowaniu współpracy, jeżeli na takową się zdecydujecie, bardzo jasno trzeba stawiać swoje warunki, dopieścić umowę do podszewki, każdy jej paragraf uważnie przedyskutować i znaleźć wspólny środek. To trochę jak przeciąganie liny i trzeba do tego i wiedzy, i zdecydowanego charakteru. Również świadomość własnych atutów jest bardzo istotna. Wszystko też spisane powinno być rzeczowo, nic na gębę, bo ani się obejrzycie, a Wasza praca będzie warta tyle, co sprzątanie hali po całym biznesie kiedy celebryta śmietanę z Waszej krwawicy będzie spijał w najlepsze.
Przy najdrobniejszych nawet usługach/pomocy trzeba wiedzieć kto jest kim i za jakie zasługi brawa mu się należą. Przykład? Moje logo. Parę literek i trzy serduszka. Nie mój projekt, nie moje wykonanie. Udzielone z mojej strony wskazówki, że czcionka dobrze by było jak by  przypominała odręczną, niezbyt dużo elementów, proste, czyste w formie. Takie też zostało stworzone przez kogoś, kto tę umiejętność posiadał, do konkretnych narzędzi zasiadł i według podanych wskazań zrobił projekt. Proste jaj zamawianie domu u architekta ;) Tu proszę trzy sypialnie, łazienkę przy sypialni głównej, kuchnię z wyjściem na taras... Architekt siada, rysuje i za gotowy do budowy projekt otrzymuje gratyfikację.To jego projekt, nie klienta. Jego nazwiskiem jest podpisany nawet po sprzedaży Pani Kowalskiej, która na jego podstawie budowę domu zamówi.
Niestety kiedy oferta współtworzenia czegoś ze mną ze wspólnego dobierania godzinami tkanin, wykonania przeze mnie form zmodyfikowanych lekko, lecz dalej na bazie wcześniej przygotowanych, autorskich prac,następnie uszycia całości sprowadziła mnie do krótkiego " Pani Ania to uszyła" a to ja zaprojektowałam i reklamować będę swoją markę, musiałam powiedzieć stop. Skłonności do noszenia wieńca laurowego nie mam, ale za szwaczkę komuś służyć też nie potrzebuję. Albo robimy coś razem z podziałem na role wspólnie dwoma nazwiskami podpisując efekt końcowy, albo wcale. Szkoda tylko, że po takiej akcji człowiekowi jeszcze zadek obrabiają, że bezczelny... Nic to jednak, swoje robić trzeba, a nauczka jest na przyszłość. Jak ktoś zbyt wysoko na budowlę bez fundamentów się pcha, to zleci prędzej,czy później i to z hukiem niemałym.

Matkom testerkom lawinowo zasypującym pocztę propozycjami: przetestujemy i innym mamusiom polecimy, też dziękuję. Dalej z uporem maniaka twierdzić będę, że najlepiej reklamuje się sama jakość. Bez fajerwerków, bez chwalebnych pieśni z ust znanych twarzy. Może wolniej, ale z lepiej ugruntowanym fundamentem  dobrą opinię można stworzyć, czego i Wam życzę,

Idę szyć, jak każdego już prawie dnia. Jestem projektantem, szwaczką, sprzątaczką, logistykiem, pakowaczem, marketingowcem, handlowcem i dostawcą w jednym. Jeżeli ktoś z mojej pracy jest zadowolony i słowo szepnie światu na jej temat, mimo że zapłacić za moją twórczość musiał, bardzo dziękuję. To jest najbardziej rzetelna ocena, bo kto darowanemu koniowi w zęby by zaglądał? ;)
Za ławeczkę na zdjęciu też zapłaciłam. Kupiona online, na zamówienie wykonana i też na podstawie wskazówek z mojej strony, co dalej nie czyni mnie autorem projektu ;) Jakby ktoś namiar na wykonawcę chciał, to z ręką na sercu polecić mogę.




Poduszkowce uszyłam i jak świeże bułki się rozeszły mimo, że tanie nie są, bo  i aksamit do najtańszych nie należy. Milutkie i mięciutkie. Chyba mogę z mojej pracy być dumna ciut :).

Ostatnio jednak sami dobrzy i uczciwi ludzie nas otaczają, karma więc wraca, to prawda... Tym bardziej żal tych, co cwaniactwem skórę mają podszytą. Wobec nich więksi cwaniacy też litości pewnie mieć nie będą.

Cześć Pracy Rodacy
Ściskam w pochmurną środę
Wasza A.


9 komentarzy:

  1. Bardzo dobry i trafny tekst! Sama wiele razy sie nacielam, ale najdotkliwiej kiedy spolka z przyjaciolka zakonczyla sie pozostawieniem mnie na lodzie. Rowniez uwazam, ze produkt sam sie obroni, dlatego dziubie sobie w mojej domowej pracowni nie szczedzac na dobre tkaniny i dodatki. Mam nadzieje, ze i to zostanie docenione troszke dalej niz lokalnie. Moze sprzedaz z czasem sie powiekszy. Pozdrawiam goraco! ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że uczciwa i mozolna nawet praca naprawdę popłaca :) Powodzenia.Będzie dobrze, musi być ;)

      Usuń
  2. Tworzysz tak piękne prace, które same się obronią wszędzie. Cena jest adekwatna do Twojej pracy, materiałów i pomysłu które wkładasz w każde dzieło. Przykre jest to, że przejechałaś się na kimś bliskim, bo to boli najbardziej. Ale z czasem minie, a Twój talent pozostanie na zawsze w Twoich rękach i głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, życie... Sprawa już trochę archiwalna, chociaż lekki szok pozostał. Wnioski jednak wyciągnięte, a to najważniejsze w każdej życiowej lekcji. Wolę działać sama, ewentualnie spokojnie czekać na naprawdę fair grających ludzi. Dużo dobrego i totalnie bezinteresownego doświadczam od wielu życzliwych osób. Dzięki nim skrzydełka zrastają się zawsze szybciej :) Dzięki za ciepłe słowa. Buziaki!

      Usuń
  3. "Architekt siada, rysuje i za gotowy do budowy projekt otrzymuje gratyfikację.To jego projekt, nie klienta." - ehehehehe nie. Zaręczam Ci, że robienie projektu to 1% roboty. 99 to użeranie się z klientem, przepisami, urzędnikami próbującymi wyłudzić łapówkę, wreszcie szeroki temat koordynacji projektu konstrukcji i reszty branż. Poza tym to nie architekt rysuje projekt, robi to jego pracownik - kreślarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, pewnie są i tacy architekci, co do strugania ołówków zatrudniają sobie człowieka, ale to nie dotyczy sedna sprawy, o której napisałam. Chodzi o autorstwo i prawa do projektu. Są i architekci, którzy co w głowie mają to i sami kreślą na papierze. Znam takich osobiście. Nie każdemu powodzi się na tyle, żeby kreślarzem się wyręczać. Możliwe, że właśnie przez tę trudną urzędniczą drogę tak łatwo im nie jest... Użeranie się z trudnymi klientami jest problemem za to każdej branży, która dzięki klientom funkcjonuje. Temat rzeka ;)

      Usuń
  4. Szkoda, że Cię to spotkało... :(

    OdpowiedzUsuń
  5. dory tekst, fajna babka z Ciebie! buziole!

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie to nasze zycie :(( Ze nie zawsze sie trafi na uczciwych ludzi. Cudne kroliczki :)) Wiesz lubie Cie poczytac. Jak to mowia : Uczymy sie cale zycie ! :) Pozdrawiam Cie cieplutko :))

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam Cię do wyrażania myśli i komentowania wpisów.Każdy głos jest dla mnie cenny i pomaga w rozwijaniu bloga.

Jeżeli podobają Ci się moje zdjęcia znajdziesz ich więcej na instagramie. Odnośnik do profilu widoczny jest po prawej stronie ;)

Dołącz do grona obserwatorów na profilu Facebook'owym. Będzie mi niezmiernie miło.