O jak to dobrze, że Coco Chanel zafundowała nam rewolucje odzieżową i pozwoliła dziewczynom założyć portki :D Możliwe, że jeśli nie ona, to ktoś inny później uczyniłby to samo, ale gdyby tak do dzisiaj obowiązek falban i krynolin nam pozostał, to ja bym miała przegwizdane...
Codzienne chodzę w spodniach, taki job... Kiedyś kolega z zespołu opowiadała żart o koleżance wiolonczelistce, która w sklepie poprosiła o marszczoną spódnicę, bo taką pracę ma, że ciągle musi nogi szeroko trzymać... Konsternacja na twarzy sprzedawczyni była ponoć mocno zauważalna. Ja mam taką pracę, że często na kolanach dzień spędzam, co też może brzmieć dwuznacznie. Nie potrafię jednak wycinać projektów przy stole, nie lubię i tyle. Wolę rozłożyć się na panelach. Kolana w spodniach wiecznie poprzecierane, ale wygodnie bardzo. Świątecznie tylko wbijam się w kiecki ku wielkiemu zaskoczeniu i radości drugiej mej połowy ;) Codzienny strój standardowo: T-shirt i dżinsy, ot taka niemodna ja ;)
Myszki i miśki od dawna stroję w te falbanki, ale czas na rewolucję odzieżową również w moim pluszowym światku ;)
Miśka fajne portki ma i w dodatku w jednym z moich ulubionych kolorów: malinowym różu. Najbardziej lubię takie właśnie, niedosłowne odcienie, pudrowe róże, błękity z nutką szarości, przydymione zielenie...
Pierwsza zaportkowana była jednak myszka:
Myszowata powstała dla dziewczynki, co to z natury antybaletnicą jest i w dodatku fajnych braci ma. Całe towarzystwo w ogrodzie mamusi dzielnie pomaga, więc i strój musiał być odpowiedni :
Cała ta ferajna pojedzie wkrótce do nowego domu. Myszka w portkach świetnie odnalazła się w męskim towarzystwie równie ogrodniczo odzianym. Chłopakom rewolucji odzieżowej nie zafunduję, bo wbrew nowym trendom lubię jak facet facetem jest i raczej w kiecki się nie przebiera.
Zaraz znów na kolanach ląduję, bo ciałka trzeba wycinać.
Z perspektywy panelowej pozdrawiam Was bardzo serdecznie!
Wasza A.
P.S. Miśka w malinowych portkach jeszcze dostępna do kupienia ;)
A wiesz, że ja też na klęczkach wycinam moje szyjątka :) Kiedyś ustawiłam sobie nawet duży stół, aby grzbiet wyprostować, ale stół tkaninami przykryty został a ja pod stołem na klęczkach wycinałam :)
OdpowiedzUsuńPrzytulaski twe wielkiej piękności jak zwykle, malinowe portki cuuudo. Pozdrawiam serdecznie również z panelowej perspektywy :)
Ha ha, u mnie też wszelkie stoły włącznie z domowym, wiecznie zasłane tkaninami :D Chyba już niereformowalna jestem :P Buziaki!
UsuńPrzyłączam się do grona szurających na kolanach :-).Też wolę wszystko kleić, wycinać...na podłodze.Mimo to chodzę większość w spódnicach. Tak mi wygodniej. Szyjątka super :-).
OdpowiedzUsuńPodłoga najwygodniejsza do pracy, bez wątpienia ;) W kieckach jednak nie dała bym rady. Dżinsy u mnie sprawdzają się najlepie, bo z tych pyłków wszelakich otrzepać się jest mi łatwiej. Pozdrowienia zasyłam!
UsuńJezusieńku.... Jakie cuda!
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana <3
UsuńPiękne są :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńCudniste zaportkowane stworzonka : )))Ja choć mam ogromny stół roboczy,to i tak nie raz i nie dwa turlam się z robotą po podłodze,cóż taki mamy klimat; ).Wczoraj na przykład uprawiałam jogę przy szyciu tipi ; ) Ściskam Cię Aniu mocno : )
OdpowiedzUsuńHa ha, no wyobraziłam sobie Ciebie przy tych płachtach całych i kijkach jak tam asany trenujesz :) No ale przy tego typu robocie to fakt, przy stole za Chiny Ludowe by się nie udało... Pozdrowionka serdeczne!
Usuńnajpiękniejsze, najśliczniejsze, najwspanialsze.
OdpowiedzUsuńKochana... dziękuję Ci pięknie!!!! Buziaki!!!!
UsuńO, ja też przy stole nie potrafię pracować. Cokolwiek robię. Taki styl ;)
OdpowiedzUsuńPani pracę są przepiękne ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuń