Pytaliście czy u mnie słonko, a gdzież tam :P
Taka sama lipa, jak i u Was. A, że dodatkowo jeszcze lipa kwitnie to zasmarkało mnie konkretnie i pierwsze dni długiego weekendu spędziłam dogorewając w wyrku.
Samo życie :)
Matka natura najwyraźniej złośliwą kobitką jest, bo nigdy wolnego nie ma i jak słyszy, że długi weekend, to deszczem lubi dowalić całemu uradowanemu towarzystwu :)
Na szczęście weekendowanie dobiega końca i można spodziewać się rychłej zmiany aury hehe :P
Ja dzisiaj odpoczynek już kończę i spadam na próbę z zespołem, która jak zawsze potrwa zapewne do późnej nocki. Wczoraj też leniuchowanie mi nie wyszło i galopem popędziłam w kierunku maszyny, ale o tym za chwilkę.
Najpierw zdjęcie z absolutnie cudownymi, pysznymi, genialnie pachnącymi poziomkami prosto z lasu:
Cały dywan czerwoniutki wyglądał w lesie wręcz magicznie. Szok, że nikt się po nie nie schyla. Maleńkie listeczki przysłaniały tylko leciutko te czerwone, słodkie kuleczki, ale każdy ruch dłonią odkrywał całe ich bogactwo. Mimo, że zdychająca, kichająca z zalanymi łzami oczyma, szłam przez ten las zrywając jedną po drugiej. Listków też naskubałam troszeczkę na herbatkę ;) (napar z suszonych liści leśnych malin i poziomek jest podobno przepyszny... sprawdzimy niebawem).
Moje dogorewanie osłodziłam sobie tym aromatycznym deserem i padłam ponownie otulając się szczelnie kocem...
Dzisiaj już o niebo lepsze samopoczucie i całe szczęście, bo z mojego śpiewania byłyby nici...
Wracając do działań przy maszynie oczywiście powstało misiaczków kilka (usilnie staram się zapanować nad zamówieniami, ale i tak poślizg mega...)
Tak mnie na różowo ostatnio wzięło. Każda, no może prawie każda, dziewczynka róż bardzo lubi i to we wszystkich jego odcieniach. Mój ulubiony, to taki lekko przygaszony, malinowy, a Wasz?
Powstało jeszcze coś w odcienkach błękitnego nieba dla pewnego wyjątkowego młodzieńca, który to wczoraj stał się oficjalnie częścią wspólnoty Kościoła Katolickiego :) Grzeczny był baaardzo i nawet nie chlipnął, więc prezent jak najbardziej zasłużony :)))
Organizer do zaisntalowania na łóżeczku, a jak Hubercik podrośnie będzie można zainstalować całość na kijku na ścianie i już sam zapakuje w kieszonki swoje klocki i misie ;)
Jeśli ktoś chętny na organizerek zapraszam serdecznie. Hafcik dowolny możliwy, a jakże ;) Możemy więc wykreować rzecz absolutnie wyjątkową dla każdej małej księżniczki, czy księciucia :)
Uciekam zmontować jakieś śniadanie, a Wam życzę miłej niedzieli!
Uciekając przed szarym niebem szukajcie może poziomkowych lasów. Jagody też obrodziły, więc z pustymi łapkami nie wrócicie na pewno. Trzeba tylko chcieć zgiąć się nieco i ruszyć łapkami, a pyszny, niedzielny deser zapewniony ;)
Pozdrawiam poziomkowo!
Wasza A.
Organizer dla maluszka bardzo fajny:)
OdpowiedzUsuńOrganizer boski.
OdpowiedzUsuńMisie jak zawsze przeurocze a organizer fantastyczny! Pomysł z nadaniem mu nowego życia jak smyk podrośnie - genialny :)
OdpowiedzUsuńZ owoców lasu wczoraj skosztowałam jagód, niestety kupionych. Ale pyszne były. :) Misiaczki cudne.
OdpowiedzUsuńMieszkam w lesie, i jeszcze nie spotkałam tu ani jednej poziomki czy jagody... Za to dzikiej pigwy na jesień z 5 kilo potrafię nazbierać na syrop. Coś za coś :)
OdpowiedzUsuńMisie są prześliczne, szczególnie ten w kropeczki z różyczkami przy szyi :)
Śliczny i organizer, i misie - wszystko takie cudne spod twoich rąk wychodzi :)
OdpowiedzUsuńorganizer cudny i przydatny, minie słodkie :-))))))))))))))) No i dobrze że zimno !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSlonku sie chyba cos "potentegowalo" :p i od ponad tygodnia grzeje w Irlandii :p
OdpowiedzUsuńSliczne misiaczki i organizer przepiekny :-)
~Fanka rozu nie jestem (choc taki delikatny, jak ten mis w kropeczki nie jest zly:p ) Niebieski za to kocham :-) moglabym miec wszystko niebieskie :p
Pozdrawiam cieplo i przesylam troszke slonka :-)
misie sa boskie :-) zbieram się do uszycia sobie takiego od 2 lat :-) może mi się w końcu uda :-)
OdpowiedzUsuńPogoda w ten weekend w iście bolywoodzkim stylu:czasem słońce,czasem deszcz,oczywiście z przewagą tego drugiego.Mnie jakoś taka aura nie nastroiła ani do życia ani do szycia,kompletny dołek,ot jesienna chandra,czy coś w ten deseń...Misiaki w landrynkowych kolorkach jak zwykle suuuuuuuper,a błękity też kocham,pozdrawiam i niezmiennie słonka życzę:).
OdpowiedzUsuńMisie jak zwykle cudne :) ja lubię kolor fuksji, ciemniejszy:) Poziomki już też zbierałam i wykorzystałam je do niecnego planu stworzenia nalewki ;) Zima będą pachnieć i rozgrzewać :)
OdpowiedzUsuńAle bym pojadła poziomek ;p
OdpowiedzUsuńA jaki ty kochana masz zespół?!
Pamiętam poziomki z dzieciństwa, dziś ich nie spotykam w lesie. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. A mój ulubiony róż to taki brudny:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i prace.
OdpowiedzUsuń