Obserwatorzy

środa, 8 września 2021

Na marzenia czas

 Dzień dobry!

W ostatnich dniach miał się tu pojawić post zupełnie inny. Napisany, uklepany, wygłaskany co do literki musi jednak poczekać na publikację. Dzisiaj będzie o marzeniach, a w zasadzie o moim jednym, największym chyba z tych możliwych jeszcze do realizacji. Pierwszym było poukładanie sobie życia totalnie spokojnego, nudnego wręcz dla wielu. Stworzenie rodziny z dobrym mężem u boku, dwójką, lub większą gromadką dziecioków, z prostą radością zwyczajnych dni... Posrało się jednak kompleksowo, a ja z uporem maniaka wychodząc z jednego bagna drugą nogą lądowałam w kolejnym. Może nie na własne życzenie, ale podświadomie sądząc, że na nic lepszego nie zasługuję. Ot, co czyni z człowiekiem i jego decyzjami mocno zaniżona samoocena. O tym jednak też może innym razem... Jest jak jest, inaczej już nie będzie. Dzieciok własny sztuk jeden, Bogu dzięki i za to. Tych, co miejsce w sercu mają jest jeszcze kilkoro, więc ułamek marzenia zrealizowany. Męża nie było, nie ma i pewnie już nie będzie, za to obśpiewałam wesela innych przez 15 lat wielokrotnie i mam nadzieję, że przynajmniej części z nich wiedzie się dobrze po dziś dzień. Zwątpienie w instytucję małżeństwa na podstawie obserwacji poczynań najbliższego i dalszego otoczenia dopadło mnie ogromne, chociaż w głębi serca iskierka żalu pozostanie już chyba na zawsze wiedząc przed jakimi potworami niektórzy wieczność przyrzekali. Trzeba jednak naprzód iść z tym co jest doceniając tego wartości.

Marzeniem, którego realizacja jeszcze ma szansę wypełnić się w pozostałej części żywota jest przeniesienie całego mojego bałaganu w jakieś zacisze (czyt. zadupie ) totalne. Z dala od nadmiaru dźwięków, obrazów, tłumów. Psychiczna i fizyczna wręcz potrzeba, bo natura WWO przebodźcowania nie lubi i już. O tych planach przeprowadzkowych pisałam dawno temu, kiedy to jeszcze myśl dźwigania z gruzów starej chałupy była myślą mocno niepopularną. Od tamtej pory zmieniło się wiele. Przeprowadzki miejsko-wiejskie stały się pewnym trendem, modą, a nawet sposobem na życie wielu youtuberów, instagramowców i całej reszty sprzedającej każdy ułamek swojej codzienności w sieci tylko w celu znalezienia sponsorów i zwiększenia liczby subskrybentów. Wielu z nich poległo w międzyczasie popełniając całą masę podstawowych błędów. Wielu też przekonało się, że takie życie nie jest dla nich i wiele z tych chałup trafia znów na rynek. Niestety, co przyprawia mnie o dreszcze, często stare mury sprofanowane zostają plastikowymi oknami, panelami, a ogrody wycięte w pień i obsadzone szpalerami tuj. Cóż, jak znajdę swoje miejsce wyglądać będzie zupełnie inaczej, a wpuszczać doń nie będę czort wie kogo, bo dom, to dla mnie azyl, ostoja i nie powinien lustrować każdego jego kąta anonimowy użytkownik internetów.  Jeżeli uda się plan stworzenia  max. dwóch pokoi dla gości, ta część domu będzie rzecz jasna dostępna dla Was :*

Post stareńki o domu jeszcze starszym do wglądu o tutaj: KLIK

Gdzie teraz jestem? W miejscu. które jest przystankiem. Nie jest źle, jest ogród, spora przestrzeń, więcej spokoju, niż w znerwicowanej i brudnej Legnicy, ale to nie mój dom. Tego ciągle szukam. Kiedyś ktoś drwiąc z tych planów i poszukiwań powiedział, że realizuje moje marzenie, dając w ten sposób do zrozumienia, że jego stać, a mnie nie." Ja realizuję twoje marzenia, a ty kiedy?" To słowa, które miały być prztyczkiem w nos. Cóż... Nie było mnie stać , nie było możliwości dokonania zmian radykalnych w trybie pilnym. Był jednak czas na obserwację, naukę, wyciąganie wniosków z błędów innych. Dlatego wierzę i bardzo wierzyć chcę nadal, że moje, nasze miejsce gdzieś czeka na nas i w odpowiednim momencie się objawi. Nawet jeśli w tym nowym miejscu głęboko wzięty oddech będzie  ostatnim, to warto czekać. Przynajmniej  moje marzenie jest faktycznie moje, nie skradzione innym...  

Pracy jeszcze przed nami ogrom. Ta etatowa aktualnie odbywa się w miejscu, gdzie ekipa jest fajna, gdzie wzmacniam mięśnie do dalszych działań, a głowa może odpoczywać od nadmiaru obciążeń i zobowiązań. Co z pracą twórczą? Bez niej nie żyję, a sterta materiałów w pokoju przeznaczonym na pracownię aż krzyczy żeby ją zagospodarować, więc nie ma wyjścia ;) Cały dostępny międzyczas zaczynam od nowa przeznaczać na...







Ot mała zajawka. Rzeczy, które nowy dom już mają, a ja sięgam po kolejne skrawki lnu na dzisiejszy wieczór, więc i zypełnie nowych zdjęć wkrótce parę wrzucę. 
Tymczasem odmeldowuję się, bo niby praca nie zając, ale wiadomo ;).....
Ściskam
Wasza A.


7 komentarzy:

  1. Wiem coś o tym ciągłym niezrealizowanym marzeniu o rodzinie, dobrych ludziech...Marzenie wraz z wiekiem traci na sile bo głową muru nie przebiję.To co zostało to realizacja mniejszych marzeń i już tylko chęć posiadania świętego spokoju.Pozdrawiam i podziwiam niezmiernie Twoje prace :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu jesteś tak ambitna osoba, że nie daj sobie by ktoś niszczył twoje marzenia. Twoja koleżanka z pracy K.B

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu każdy powinien mieć marzenia, to właśnie one czynią nasz świat lepszym.Tworzysz piękne prace,ciesz się chwilą i zdrowiem, życie jest bardzo krótkie,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Pani twórczość... Tą twórczą i słowną też...
    Pozdrawiam i życzę powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  5. I really like your blog and you shared the whole idea very well. And beautifully written, read by the soul! Thanks for sharing. Automatic Clicker

    ហៃឡូ Online

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam Cię do wyrażania myśli i komentowania wpisów.Każdy głos jest dla mnie cenny i pomaga w rozwijaniu bloga.

Jeżeli podobają Ci się moje zdjęcia znajdziesz ich więcej na instagramie. Odnośnik do profilu widoczny jest po prawej stronie ;)

Dołącz do grona obserwatorów na profilu Facebook'owym. Będzie mi niezmiernie miło.