Ostatni wpis na blogu datowany na 25 lutego, a tu maj już finiszuje prawie...
No nie popisałam się i tyle.
Taki jednak był czas, który obawiam się trwać będzie jeszcze trochę, że na gadanie chwil wolnych brakuje. Wszak z gadania jest niewiele, a nam praca konkretna i wymierna, boleśnie przeliczalna na grosze i złotówki potrzebna. Zatem ile bym sobie samej i Wam nie obiecywała systematyczności w blogosferze, to i tak na ziemię ściągać mnie będzie sporządzana każdego dnia lista zadań do realizacji, które to pozwolą nam odmienić znacząco nasz mieszczański żywot.
Dziubię więc swoje dzień po dniu, a że nadziubać to tu się trzeba konkretnie, żeby na codzienny chlebek starczyło po odliczeniu wszelkich składek, datków i haraczy, więc siedzę zagrzebana po czubek kokardki w moich szmatkach zszywając kolejne łapy, uszy i mordki uśmiechnięte.
To taki maleńki wycinek tego, co w międzyczasie spod mojej igły wyskoczyło w świat, Kiedyś muszę usiąść i przeliczyć matką ilu myszy, koników i misiów zostałam już od czasu, kiedy na rzecz tej dziubaniny porzuciłam dziadkowe skrzypeczki. Dziennik urodzin ciągle się zapełnia grosik za grosikiem przybliżając nas do marzenia największego. Jesteśmy na ostatniej prostej i już cel w zasięgu wzroku mamy. Dobre duchy pomagają, dobrzy ludzie słowem wspierają, a uczciwa i sumienna nasza praca buduje w nas nadzieję. Niedowiarkom i malkontentom powiem więc króciutko: warto jest marzyć i szukać nieustannie dróg do wcielenia marzeń w życie. Trzeba jednak cierpliwym być i każdego dnia to marzenie w sobie pielęgnować.
Nie gadam już dzisiaj dłużej, bo noc już późna... Zrobię jeszcze tylko listę poniedziałkowych zadań i wtulić się w poduchę uciekam.
Tym, co jeszcze gałgankowy świat COTTONI odwiedzają, życzę dobrego tygodnia. Nowych na pokładzie ( właśnie odkryłam, że mimo mojej nieobecności sporo się tu działo i czytelników nawet przybyło :))) ) witam serdecznie i dziękuję za Waszą obecność.
Więcej zdjęć do wglądu znajdziecie na moim instagramie. Jakoś tak łatwiej ostatnio było mi dokumentować moją pracę właśnie na jego łamach. Chętnych zapraszam serdecznie: https://www.instagram.com/cottoni_annaporeda/
Do następnego... mam nadzieję już bez przerw tak długaśnych ;)
Wasza A.
Piękności!
OdpowiedzUsuńFajno, że jesteś i że marzenie się Wam przybliża... Trzymam za nie (i za Was) kciuki! :D
Aniu, uwelbiam oglądać Twoje dzieła. Dziękuję Ci za tych kilka dobrych słów i otuchy, którą dajesz, że marzyć trzeba i to pragnienie codziennie pielęgnować a cel będzie coraz bliższy.
OdpowiedzUsuńAniu, dłub te piękności do konca świata.......
OdpowiedzUsuńKonkretnej realizacji marzeń życzę z całego serca :-) Ja odkładam kaskę aby kiedyś wziąć udział w warsztatach pod Twoim okokiem. Twoje "dzieciaczki" są cudne.
OdpowiedzUsuńjak zawsze, buzia się sama uśmiecha do tych cudeniek malutkich.
OdpowiedzUsuńNajpierw myślałam że zakochałam się w myszach ale jak zobaczyłam konika...
OdpowiedzUsuńSzyj, szyj i pokazuj bo jest co podziwiać. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńPodziwiam skrycie to Twoje " dłubanie" i napatrzeć się nie mogę , serdeczności ślę :))
OdpowiedzUsuńAle cuda :) piękne :)
OdpowiedzUsuń