Dzisiaj w drodze do pracy, gdy stałam na światłach zobaczyłam młodego chłopaka. Szedł stanowczym krokiem, z wielkim plecakiem na plecach i nic by w tym widoku nie było niezwykłego jak to, że szedł o białej lasce... Tak tak, młody niewidomy człowiek, nie widząc nic szedł tak dziarsko, że napatrzeć się nie mogłam. Spory kawałek drogi odprowadzałam go wzrokiem dopóki światło nie zmieniło mi się na zielone i trzeba było jechać dalej.
Zastanawiam się do tej pory, czy aby na pewno dobrze korzystam z kompletu moich zmysłów... Patrząc dookoła czy aby na pewno widzę wszystko? Czy może wiele mi umyka? Słuchając, czy słyszę naprawdę?
Każdego dnia jak chomik w kołowrotku się kręcę, robię te same rzeczy, a czasem należałoby stanąć w miejscu, zamknąć oczy i słuchać. W tym nadmiarze bodźców traci się czujność i krok już nie jest taki pewny...
Nie nie! Nie myślcie, ze zadroszczę czegoś niewidomym! Serce mam wypełnione obrazkami, które jak film klatka po klatce budowały moje życie. Są mi bardzo potrzebne i nie wyobrażam sobie mojego świata bez nich. Gdyby nie to ,że widzę, nie mogłabym robić tylu rzeczy, które są moją radością i pracą. Tyko dlaczego więcej czuję i słyszę dopiero kiedy zamykam oczy? Dlaczego bicie serca pana I. słyszę dopiero wieczorem, gdy w koło ciemno, a ptaki za oknem kiedy jeszcze powieki przymknięte i sen trzyma je od środka ostatkiem sił?
Wszystko dzieje się chyba za szybko. Zdecydowanie musze zwolnić tempo, bo życie przelatuje mi nawet nie koło nosa, ale gdzieś za plecami. Desperacko potrzebuję wleźć na wysoką górę, zamknąć oczy, rozłożyć szeroko ramiona i poczuć jak wieje wiatr, usłyszeć jak chmury przesuwają się po niebie, wysłuchać ze świata co niewysłyszalne zanim oczy zamkną mi się na zawsze! Potrzebuję uciec na wieś. Nie chcę miasta, nie akceptuję tego hałasu dookoła! Chcę boso wychodzić przed dom na trawę, nie na beton! Po tej trawie mogłabym biec przed siebie nawet z zamkniętymi oczami...
Dzisiaj jednak, dziękując Bogu za oczy, szyję moje anioły. Może one zlitują się nieco i poprowadzą mnie pewniej przez ten oszalały świat...
Dziękuję, że to napisałaś...ja też się często czuję jak ten chomik...
OdpowiedzUsuńKiedyś Cejrowski fajnie powiedział o ludziach z plemion afrykańskich, że zyją na ustawieniach fabrycznych i pełniej cieszą się życiem niż my. Nas napędzają potrzeby: telewizor, komórki, samochody, ubrania i cała masa kosztów , kóre się ciągle kumulują i później trzeba na nie pracować więcej i więcej. A przecież człowiekowi tak naprawdę wiele nie trzeba.A tak, mamy efekt chomika w kołowrotku :)
UsuńAle anioł jak zwykle piękny, chomiku... ;o)
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo :)
UsuńO jak ładnie napisane.
OdpowiedzUsuńCzasem trzeb zwolnić. Ja właśnie zwolniłam przez ostatni weekend .
Wieś rządzi się innymi prawami. Ja jetem tam pewniejsza siebie, zawsze zadowolona, i jakby spełniona. Spacery, nautra sprawiają że człowiek :bardziej tym wszystkim oddycha: :)
A anioł piękny .
uściski !!!
Pięknie napisane... Pozdrawiam Aneta
OdpowiedzUsuńalez cudne te Twoje aniolki!
OdpowiedzUsuń