Zgubiłam talię!!!
Jeszcze niedawno była, ale gdzieś sobie najwyraźniej pójść postanowiła...
Jakby ktoś znalazł, proszę o zwrot ;)
Niektórzy w stanie szczęścia duchowego potrafią wyżyć karmiąc się tym szczęściem jedynie.
U mnie jest inaczej. Ja jem, podjadam, próbuję, smakuję i pragnę pyszności.
Gotowanie jest cudowne jak jest dla kogo gotować, z kim zasiąść do stołu.
Ja wpadłam w rytm kulinarnego szaleństwa i nie odmawiam sobie niczego.
Ta kuchenna rozpusta sprawiła, że jest mnie jakby więcej...
Kiedyś potrafiłam wylatać nadmierne kilogramy w sposób praktycznie nieodczuwalny.
Spalały się same w ciągu dnia i tyle.
Teraz dopadł mnie problem typowo babski i trzeba by go było jakoś rozwiązać.
Styl życia należałoby zmienić nieco, bo tylko z pracy do domu, z domu do pracy. Przesiadam się jeno z krzesła biurowego na to przy maszynie do szycia i jedyną aktywnością fizyczną jest wejście i zejście z czwartego piętra... Zdecydowanie za mało.
Spokojnie, nie mam korby na punkcie swoich kształtów.
Sęk w tym, że tu i tam ciasno się zrobiło, ale jakoś do tej pory dawało się to skrzętnie ukryć pod luźnym sweterkiem, T-shirt'em i problem uciekał na plan bardzo daleki.
Wrócił kiedy sięgnęłam po moje ulubione wakacyjne porteczki.
Wyobraźcie sobie moje rozczarowanie kiedy okazało się, że brakuje mi "paru" centymetrów porteczek żeby zamek się dopiął...
Żal ogromny Proszę Państwa!
I tu właśnie skupię się na temacie posta:
okropne majciory
Zakupiłam ja sobie podobno cudowny wynalazek:
majteczki korygujące.
Nie wiem co mnie siekło, efekt chwilowej niepoczytalności może...
Nazywanie tego czegoś majteczkami to czyste szaleństwo, bo uroda ich mocno wątpliwa.
Zakupiłam jednak, bo przecież miały ze mnie uczynić smukłą boginię...
Rozum zaczął mi jednak wracać po mniej więcej pół godzinie katowania się w majciorach.
Kto na Boga wymyślił to cudo?!
Pomnik należy się temu, kto da radę przetrwać choćby pół dnia przy temperaturach typowo letnich.
Zdecydowałam więc, że boginią za wszelką cenę nie będę!
OK, zrezygnuję z czekolady (na jakiś czas może...), cukru w kawie i ziemniaczków na obiad.
Obiecuję też ćwiczyć codziennie przez piętnaście minut (zawsze coś, a przecież wariować nie zamierzam). Szóstkę Weidera wydrukowałam, ale męczę się na samą myśl o takim wycisku, więc chyba jeszcze nie czas na drastyczną musztrę codzienną. Małymi kroczkami, o tak, tak będzie lepiej.
Dzisiaj zacznę od małego oszukiwania głowy: mniej na mniejszy talerz, podobno to działa.
Majciory, jak każda rzecz negatywna, potrafiły jednak przyciągnąć i mały pozytyw.
Przypomniała mi się lekturka przemiła, po którą postanowiłam sięgnąć natychmiast:
"Dziennik Bridget Jones"
Książeczka przesympatyczna i zdecydowanie pomagająca budować dystans do własnych problemów, problemików i kompleksiorów większych i mniejszych.
Do książeczki kawka (niesłodzona), lekki jak puch croissant i brzoskwinia ciasteczkowa (zamiast produktów czekoladowych) Czytanie będzie więc miłą chwilą wytchnienia..
A poniżej (gwoli wyjaśnienia dlaczego majciory skojarzyły mi się właśnie z tą lekturą) kadr z filmu:
Przygotowaniami do jarmarcznego weekendu jestem zajechana, dosłownie.
Snu prawie wcale, tylko szycie i szycie i szycie...
Dzisiaj odpuszczam.
Z książeczką zasiądę sobie beztrosko i wskoczę w świat cudownie niedoskonałej panny Bridget.
A dzisiaj wieczorem czeka mnie jeszcze jedna przyjemna rzecz: wyjście do kina w babskim gronie na babski seans filmowy :)
Na francuską komedię "Wspaniała" wybieram się z mamą i córką :)
takie wspólne wyjście całą naszą trójcą to wielka rzadkość, więc cieszy mnie tym bardziej :)
Nakarmię oczy retro obrazkami i może poszukam jakiejś inspiracji...
Póki co w temacie moich szmatek, szycia i przygotowań jarmarcznych, zapełniłam dwa kosze wiklinowe i karton:
Zrobiłam sobie nawet małe tabliczki do pisania kredą.
Zamierzałam kupić gotowe, ale po co wydawać pieniądze, jak można samemu coś z niczego sklecić?
Wystarczyła tektura, patyczki do szaszłyków i trochę farby akrylowej.
Mam nadzieję, że tyle wystarczy.
Do dyspozycji będę mieć stół niewielki, ale zabieram manekina + stojaczek.
Dzisiaj jednak o pracy chcę już zapomnieć i cieszyć się słodkim leniuchowaniem.
Zatem najpierw kino, a późną wieczorową porą, gdyby mnie ktoś szukał, będę na kanapie odziana niezbyt wyjściowo, ale wygodnie, z lekturką w łapce i lampką wina w drugiej ;)
Tutorial na koniki wrzucę po niedzieli ;)
Trzymajcie się Kochani
Ściskam
Wasza A.
genialny, humorystyczny post! majciory są najlepsze=)
OdpowiedzUsuńa sama zapraszam na ekspresowe ciasto truskawkowe :)
Twoja talia poszła sobie na spacer wraz z moją... Ciekawe kiedy wrócą.... Majciory cudne, Bridget też!
OdpowiedzUsuńUśmiałam się ale ....z przykrością informuję , że widziałam całe stado talii uciekających czym prędzej . A jeszcze smutniej bo moja też tam była :(
OdpowiedzUsuń:D świetny post :D a te majciochy to potworność jakaś.. za to Twoje szyjątka cudowne wręcz :)
OdpowiedzUsuńKochana, a czy Twoja talia nie spotkała gdzieś mojej?
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w samo sedno. Ja tez próbowałam z majciorami, ostatnio na wesele, jak troche zjadłam to tak mi się biust zwiększył :-)
A z wieczorem świetny pomysł!
Miłego!
A ja właśnie zamierzałam takowe majciorki zakupić...
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie to wszystko opisałaś, humorystycznie podeszłaś do sprawy ja to sobie zawsze tłumaczę, że po praniu wszystko się jakoś dziwnie kurczy.Szyjątka jak zawsze bajecznie pastelowe takie jak lubię. Pozdrawiam serdecznie i miłego wypoczynku przy Bridget życzę.
Chylę czoła nad ilością stworzonek, które uszyłaś. Super opowiadanko z życia wzięte- przeszłaś nad wszystkim do porządku dziennego- i chwała Tobie- z tego jak "widzę" jesteś osobą otwartą na świat i ludzi- chciałoby się powiedzieć- cudowną
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ze swoich skurczonych w praniu ulubionych spodenek :) i zapraszam do siebie po małe co nieco ;)
Dobre:):) Ja też zakupiłam sobie takie majciory ale dopiero jesienią będęje testowała. Mam nadzieję, że dam radę:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje szyjątka, koniki morskie śliczne:) Talii nie znalazłam, nie była, nie pukała, ale jak przyjdzie chętnie ją zatrzymam:) Póki co mam mocne postanowienia, już nie tyle mi wchodzi o wciśnięcie się w spodenki, w które się nie wciskam, co w aspekty zdrowotne.
OdpowiedzUsuńJesteś Boska!!!! czytałam, czytałam, uśmiech coraz większy na moim pysku i w głowie właśnie te kadry z Bridget Jones, aż tu na koniec, kiedy zobaczyłam zdjęcia z filmu, to śmiałam się na całego. Kiedyś też o takich "reformach" myślałam ;) ale nigdy nie miałam kasiorki na zbyciu i w końcu nie kupiłam. To już chyba sobie podaruję ten zakup ;))))
OdpowiedzUsuńŚciskam!
6 Weidera to nie jest dobry pomysł - wyrabia mięśnie, ale jeżeli masz tkankę tłuszczową na brzuchu (a każda normalna kobieta ma) to mięśnie i tak nie będą widoczne. Ja polecam Mel B - jest zabawna, ma ćwiczenia które działają (sprawdziłam na sobie) a trwają zaledwie 8-15 min (zależnie od wyboru).
OdpowiedzUsuńMoje ulubione to ABS, Brzuch, Pupa, Trening całego ciała: http://www.youtube.com/watch?v=wyRaOUbibG0
Poza tym uwielbiam Tiffany - jest wesoła, na każdym kroku przypomina Ci o tym, że jesteś cudowną i seksowną kobietą i trzeba kochać swoje ciało :D Jej ćw są bardziej rytmiczne i taneczne, szczególnie sławne jest już to: http://youtu.be/r_J8btnIEKQ - świetnie działa na boczki.
Ja najwięcej cm zgubiłam (w brzuchu) robiąc Booty Shaking Tiffany i ABS Mel B :)
Polecam i powodzenia!
PS. też mam problem z podjadaniem haha :D
super podejście uśmiałam się i uwielbiam taki humor...szyjesz w super tempie a wszystko takie cudne:-)miłego odpoczynku:-)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się :) Udanego wyjścia do kina :)
OdpowiedzUsuńRozbawilas mnie wielkimi majciorami :)
OdpowiedzUsuńPamiętam,ze założyłam kiedyś takie pod sukienkę aby być szczuplejsza.... i było niewyogdnie , dyskomfortowo ....
A scena z nimi z filmu jest kultowa, hehe
Aniu no to mnie rozbawiłaś z tą talią hihi:)))
OdpowiedzUsuńjak znajdę to oddam;) u mnie też zanika;)
trzymam kciuki za powodzenie na jarmarku:) na pewno nie będziesz mogła się odgonić od klientów:)
buziaki słońce
a Bridget uwielbiam:)
Ha ha ha - takie gaciory też kiedyś sobie kupiłam i szybko je rzuciłam - oddychać nie mogłam a Ja lubię pooddychać . Kawę od zawsze piję bez cukru , ale cóż z tego ? jak takich croissantów mogłabym zjeść na raz 3 sztuki. Mówisz że to puch ? może i puch , ale tłusty hi hi hi.
OdpowiedzUsuńIle cudeniek naszyłaś - pracowita Jesteś jak mrówka - pozdrawiam serdecznie :)
No i ja się uśmiałam! :)))
OdpowiedzUsuńmajciochy- znam ten problem, odpuściłam dawno
dieta- znam i to zjawisko, staram się (z marnym skutkiem)
babski wieczór- .... jaki??? (zbyt dawno by pamiętać kiedy to było)
mmmmm....zazdroszczę troszkę
Pozostaje mi tylko życzyć miłego wieczoru :)))
Pozdrowienia.
Pozostań więc cudownie niedoskonałą jak panna Bridget :)
OdpowiedzUsuńJa jestem szczuplas a talii też nie mam...a co tam...jestem piękna inaczej :) hihihi
Twoje szyjątka są doskonałe!
Aniu,
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie jeden z najsympatyczniejszych postów, jakie ostatnio czytałam na blogach. Uśmiałam się, porozmyślałam i poczułam, że mam wirtualną siostrę;-)
U mnie te same dylematy, ten sam problem z ulubionymi spodniami, ta sama wielka milość do gotowania i próbowania, do kulinarnej rozkoszy!
Aneczko, ale ja Cię muszę strasznie zmartwić... ten croissant, choć lekki jak puch, to prawdziwe przekleństwo Włochów... tyją od niego i cappuccino na potęgę! Ale są naprawdę pyszniutkie...
Ściskam Cię bardzo mocno i dziękuję za taki sympatyczny post!
Ania
przerabiałam majciory takie wyższe i nad kolana ... nie wspominam dobrze momentu pilnego skorzystania z wc i wyciskania się z tych gaciorów ;p na jakieś bardzo ważne wyjścia może i ma sens się męczyć ale nie za często ;p Pozdrawiam a post świetny!
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha jakbym o sobie czytała. Też się ostatnio doposażyłam w gacie BJ :))). Chciałam być laska (talia zniknęła w okolicznościach bliżej niewyjaśnionych). Jak szybko je założyłam tak szybko zdejmowałam.
OdpowiedzUsuńO!!!! U mnie dokładnie ten sam problem:) Ale postanowiłam że przejdę na dietkę 2 lipca (bo 1-go są urodziny mojego vonZeala drogiego i w związku z powyższym tort musze przygotować, a jak już przygotuję to sobie nie odmówię:)... I będę znowu miała boskie kształty...- tak jak Ty:) Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńhaha ale sie usmiałam ... majcie jak dla starszej pani :P ... pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńSuper tabliczki i wytwory szyciowe też. Ja w kwestii ćwiczenia ciała własnego też zawsze miałam słomiany zapał, ale ostatnio postanowiłam zmienić co nieco w swoim życiu i wzięłam się za siebie. Testuję treningi Ewy Chodakowskiej i przyznam, że trwam już od ponad miesiąca w tym testowaniu i na razie dobrze mi idzie. Ale najważniejsze to dobrze czuć się we własnym ciele, nie ważne czy mu za dużo trochę czy nie!
OdpowiedzUsuńP.S. Podglądam Ciebie od niedawna, ładnie tu:)
Rozgoniłaś chmury tym postem. Widzę, że mimo wszystko humor dopisuje :) I tak trzymaj. A talia... sama przyjdzie jak zgłodnieje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Ola.
Na razie niech się talia powłóczy samopas, jak się na jarmarku pouwijasz koło tłumu klientów, czego z serca życzę, zaraz wróci :) Ale póki co, ciesz się czarownym, letnim wieczorem :)
OdpowiedzUsuń:) moja już od dłuższego czasu gdzieś się zapodziała, ale może kiedyś wróci:))) uwielbiam Bridget!!! szyciowe cudeńka przepiękne, z pewnością zrobią furorę na jarmarku!!!
OdpowiedzUsuńŚliczne malutkie szyjątka:)
OdpowiedzUsuńTwojej talii nie widziałam,ale coś mi się zdaje,że razem z moją gdzieś się włóczą i ciastka jedzą :)))
Zdecydowanie zachęciłaś mnie do przeczytania książki:)
No tak to jest z tymi taliami, raz są, raz ich nie ma. Ty, śliczna i młoda, szukaj jej sobie. Ja to stara baba jestem, zaczynam mieć to w nosie.
OdpowiedzUsuńMajciory robią wrażenie ;-)
OdpowiedzUsuńJak słoneczko przygrzeje, to się co nieco wytopi - majciory nie potrzebne ;-)
Miłego babskiego wieczoru!
A koniki morskie skradły moje serce!
Świetny post. Miło się czytało i jakoś tak zadziałał na mnie rozluźniająco, za co bardzo Ci dziękuję.
OdpowiedzUsuńUdanego jarmarku życzę i cudnej pogody. Pozdrąwiam :)
Hahahaha no micha mi się śmieje, świetnie to napisałaś. U mnie talii nigdy nie było na odmianę ;) mam męską budowę, szczupła, ale bez talii i to jeszcze z brzuszkiem ;) Piękne szyjątka, uwielbiam zawieszki, koniecznie wrzuć tutorial! Buziaki!
OdpowiedzUsuń:))
OdpowiedzUsuńMajciory mnie rozłożyły. Ja kiedyś miałam takie, co tyłek miały niby ogarnąć i uda, ale... A jeśli o chudnięcie chodzi, to mi się to przytrafiło, gdy mój brat (przed swoim ślubem) liczył kalorie. Ponieważ on gotował w domu głównie, to wszyscy się załapali. 1500 kalorii dziennie, a byłam nażarta jak prosiak. Podjadać można było, tylko mniej kaloryczne sprawy. A ten puchowy rogalik to przez okno ;)
OdpowiedzUsuńHaha fajny post ;) Życzę miłego seasnsu :*
OdpowiedzUsuńliczę, że wejdziesz i zostawisz ślad po sobie ;)
wegetari.blogspot.com
superphot.blogspot.com
goviiradi.blogspot.com
meandmynailss.blogspot.com
Pozdrawiam
A i polecam styl życia wegetariański ale nie mówię, że od wegetarianizmu bedziesz chuda jak patyk bo z wegetarianizmem tqk nie jest jak mówią :/ ja jestem wegetarianką od urodzenia i jestem w świetnej formie (nie chwale się :P)
OdpowiedzUsuńTu jest blog o wegetarianiźmie :) gdybyś miała jakieś pytania w związku z tym to pisz śmiało na mój email ;)
kociak.wilk2@gmail.com
Pozdrawiam :*
hehe, "Dziennik Bridget Jones" jest mi oczywiście znany i prze ze mnie lubiany. Zawsze w formie filmu, więc chyba w wakacje pokuszę się na książkę.
OdpowiedzUsuńMajteczki korygujące owszem i mam, ale używam tylko w wyjątkowych okolicznościach, na codzienne użytkowanie chyba bym się nie pokusiła. Bo do przyjemności to rzeczywiście nie należy.
Co do dietki, to jestem w trakcie, i rzeczywiście w jadłospisie nie ma mowy o makaronach, ryżach, chlebku, nic smażonego. Za to polubiłam gotowanie na parze i piekarnik.
Jest i poranna owsianka, sok warzywny, sałatki, warzywa, owoce...powolutku.
Od czasu do czasu też podjem chlebek PROBODY.
Najgorzej u mnie z ruszaniem się, ale mam nadzieję, że jak rozpoczęły się wakacje to już nie mam wymówki:)
Piękne te twoje wytwory:)
Będę do Ciebie zaglądać, bo bardzo mi się tu podoba:)
Mnie niestety też przybyło tu i ówdzie, ale szkoda mi życia na dietę :) Cudne pluszaki, szczególnie te owieczki pod konikami. Pozdrawia fanka owieczek :)
OdpowiedzUsuńAniu, uśmiałam się sowicie z tego posta!:)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję, po urlopie przybyło mi tu i tam, ale w końcu urlop ma się tylko raz w roku:):)
Hi hi, jeśli chodzi o majciochy...to też takowe posiadałam, ale nie spełniały dobrze swojej roli, bo cóż, że jedno ścisnęły jak górą lub dołem wyszło to czego i tak za dużo....ehhh...masakra....
Grunt to pokochać siebie:)....ja się cały czas uczę:)
Kochana, a Twoje cuda to prawdziwe cacka:):)
Trzymam kciuki byś wróciła z pustymi walizkami!!:)
Buziaki:*:*
cudne wypełniacze koszy wiklinowych ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy przygotowałaś. Zachwyca mnie precyzja wykonania i takie ... wysmakowanie koloru:) Pozdrawiam cieplutko i pozwolę sobie wpadać tu co jakiś czas:) ps. Od jutra właśnie wypływam na szerokie wody i zaczynam działalność jako pracownia rękodzieła. Choć marzyłam o tym przez 23 lata pracy w szkole jestem trochę ( czytaj ogromnie) podekscytowana i wystraszona, ale skoro ja prawie babcia po 50-tce ,mogę zaczynać taki rozdział w swoim życiu i wierzyć że się uda to myślę że Tobie będzie o wiele łatwiej jeśli się tylko zdecydujesz. Poza tym zawsze można rozkręcać swoja firmę i być na etacie w innym miejscu. Przynajmniej od strony ZUS-u będzie to dla Ciebie korzystniejsze. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńTwoje prace są fantastyczne.Powiem Ci,że ja jestem osobą 50+ i właśnie teraz otworzyłam swoją firmę /czytaj firemka/ pozdrawiam i życzę Ci aby marzenia Twoje spełniły się.Jola
OdpowiedzUsuńŚwietne szyjątka... ale też fajny klimat bloga... zostaję na dłużej jeśli pozwolisz...
OdpowiedzUsuńWspaniałe prace! A Brigdet jest po prostu wspaniała! Świetni mi się czytało tę książkę! Pozdrawiam miłego czytania. Pstro
OdpowiedzUsuńPodziwiam, ze wytrzymalas w tych majtochach pol godziny.. :p jak mozna sie tak meczyc.. brr..
OdpowiedzUsuńPrzepiekne rzeczy tworzysz :-D Powodzenia na jarmarku zycze :-)
pozdrawiam :-)
oj tam, takie majciory są rewelacyjne! Ja zawsze tyję proporcjonalnie, więc pomimo większego rozmiaru mam 20 cm różnicy pomiędzy talią a biodrami i biustem. To jest też zgubne.
OdpowiedzUsuńTakie majtuchy jednak mam - sztuk 2. Czasem meszczę się w mniejsze dżinsy dzięki nim ale czekam kiedy dzień się skończy i będzie można je zrzucić ;).
Koniki morskie są cudne, paste-love <3.
Bridget - w wykonaniu Renée Zellweger - uwielbiam!
Kochana gdybyś odnalazła krainę zagubionych talii daj mi znać, proszę ;)
OdpowiedzUsuńKoniki są boskie!
Odwiedziłam Ciebie Aniu dzięki Elis. Warto było!!! Pozdrawiam serdecznie Tenia.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twój styl pisania - uśmiech na twarzy gwarantowany :)
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich STOP talię zgubiłam jakieś 7 lat temu STOP pomimo listów gończych do dnia dzisiejszego nikt z bliższych i dalszych mi osób Jej nie widział STOP zmieniłam garderobę (co też było miłe ;) STOP BRIDGET RZĄDZI ! STOP Też kiedyś kupiłam takie majtki i o mało co się nie udusiłam wytrzymując jakieś 5 min ;/ STOP Ściskam STOP :D
OdpowiedzUsuńSuper napisane. Musze tu zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam :)
Usuń