Po pierwsze ŚWINKA:
Sama nie wiem dlaczego do tej pory uszyłam tylko jedną... Świnka swoim różowym ryjkiem rozśmieszała wszystkich bezwzględnie. No pocieszne to to jak nie wiem co, nieprawdaż ? Czasem aż trudno uwierzyć mnie samej ile różnych rzeczy można stworzyć z kawałka teoretycznie zbędnego materiału.Stąd rodzi się problem- zbieractwo mocno zaawansowane... Moje 49m powierzchni mieszkalnej kurczy się w oczach dosłownie. Jakby na blogu nastała brzęcząca w uszach i kłująca w oczy cisza, znaczy że mnie zasypalo, zakopało i czas na odsiecz!Licząc wtedy na Waszą pomoc będę oczekiwać aż przybędziecie i chwycicie łopaty w dłoń! ;)
Po drugie COŚ NA CHŁODNE DNI:
Jeśli komuś bywa zimno w łapki proponuję uszycie słodkich rękawiczek z filcowanej wełny. Wachlarz możliwości zdobniczych szeroki, że ho ho! Te akurat dosłodziłam haftem supełkowym, który jest dość szybki w wykonaniu i baaardzo efektowny.
Po trzecie PREZENTY DLA BLIŹNIĄT:
Podobno bliźnięta lubią mieć wszystko takie samo... No nie wiem. Znałam ci ja kilka takich par ( tu pozdrawiam Agatę i Beatę, oraz Kasię i Joasię) i stwierdzam, że cech jednakowych tyle, co kot napłakał. Skrajnie różne osobowości, upodobania, marzenia... Dlaczego więc co niektórzy rodzice swoje bliźniacze parki traktują sami jak przez kalkę rysowanych? Takie same ubranka, zabawki. Że się nie pogubią które jest które, hmmm ;) Jeśli jednak ktoś parcie ma wielkie na obdarowywanie bliźniąt jednakowymi prezentami mogę wykonać kilka egzemplarzy takiej samej zabawki.
Wykonywanie ich jednak w większych ilościach, bez dokonywania zmian, byłoby chyba niezbyt fajne. Z manufaktury zrobiłaby się produkcja masowa, a sama o tym myśl przyprawia mnie o dreszcze, brrr......
Po czwarte TOREBECZKA:
Niektóre kobiety nałogowo kupują buty (oj, gdybym tak milony miała, to wszystkie kolory tęczy bym zaliczyła, ach...), inne zaś szczyca się kolekcją torebek pasujących do wszelkich kreacji. Ja nie dałabym rady ciągle przekładać się z torebusi do torebusi. W torebce mam wszystko poprostu, czasem nawet sama nie wiem co dokładnie tam się mieści, więc sami rozumiecie- kolor nieistotny, byle pojemna była. Lubię je jednak szyć dla innych :) Lubie wyzwania materiałowe, że niby taka brzydka tkaninka,że na nic sie to już nie nadaje... a właśnie że się nadaje! Nawet swterek wełniany świetnie się nadaje, wystarczy głową ruszyć ;)
Po piąte ANIOŁ:
... bo ktoś nad tym wszystkim czuwać powinien. Moja głowa nieco roztrzepana, za dużo myśli w jednej sekundzie. Zdecydowanie nie dla mnie leżenie brzuchem do góry. Tyle, że czasem zamiast zając się czymś na ten moment bardziej istotnym, ja sobie dziubię swoje, albo przekładam z miejsca na miesce moje tkaniny, wyglądając przy tym jak mały dzieciak w sklepie z cukierkami. Wtedy moim czuwającym jest mój pan I. Wystarczy, że popatrzy i już wiem w czym rzecz. Kiedyś chyba dorobię skrzydełka i jemu.
Anioł na zdjęciu obok jest już własnością pewnej przemiłej pani Elżbiety K.. Anołów było sporo, nie wszystkim jednak udało mi się zrobić zdjęcie, bo światło nie takie, dzień pochmurny lub zabiegany i poszły lub poleciały sobie anieliska w świat. Mam nadzieję, że sprawiaja komuś dzisiaj radość nie mniejszą niż mi, kiedy je szyłam.
Cóż, o łupach z wakacji opiwiem już chyba jutro... rozpisałam się dzisiaj nieco, a jeszcze tyle do zrobienia...
Pozdrawiam cieplutko i zapraszam już wkrótce :)
Anka
Przepiękna :)
OdpowiedzUsuńTorebusia zamieszkała u mnie, jest w moich rękach.
OdpowiedzUsuńJest rewelacyjna pod każdym względem.
Dziękuję raz jeszcze.
Pozdrawiam
Wow! Wow! Wow! Ależ piękności! A torebka! No rewelacja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
MOnika
Rękawiczki i torebka mnie powaliły!
OdpowiedzUsuń