Obserwatorzy

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Depresja poporodowa...;)

Na początek zaznaczam stanowczo:
ten post nie jest kpiną z tematu depresji!
Depresja poporodowa jest sprawą jak najbardziej poważną!
Moja jednak wystąpiła trzynaście lat po porodzie...
Ciążę zniosłam bezproblemowo.
Wszystkim takich ciąż życzę.
Mimo strachu, bo czekało mnie samotne macierzyństwo.
Ba! Strachu! Przerażenia wręcz!
Porzucona kobieta, studia przerwane, portfel dziurawy i tłukące się po głowie pytanie : Co dalej?!
No ale sama sobie byłam winna.
Tak to jest jak człowiek ulokuje uczucia w kimś, kto kochać umie tylko samego siebie.
Tak bywa. Moja wizja rodziny "troszeczkę" musiała zostać zmodyfikowana.
Nie to żebym żałowała, o nie.
Ja mam przy sobie dziecię kochane moje, a z panem niewłaściwym męczy się dzisiaj ktoś inny.
(gwoli ścisłości Mr Right stanął na mojej drodze po latach i jest przy mnie ;)
Skąd więc depresja?
A z czegóż by innego jak nie z finansów?
Ot i co.
Potrzeby rosnące w tempie, którego nie ogarniam.
Mamo wycieczka do Torunia...
Mamo spływ kajakowy...
Mamo bal szóstoklasisty...
Mamo koszulki z krótkim przynajmniej cztery
szortów dwie pary, dżinsów trzy
i buty, buty, buty ( o rozmiar już większe od moich)
Człowiek modli się, żeby zdrowe było i zdrowo rosło... no to rośnie.
Dobrze, że przynajmniej skuteczność w modlitwie mam potwierdzaną naocznie :)
Tylko jak tu modlić się o pieniądze?
 No w takiej intencji rąk składać jakoś mi nie wypada.
Depresja zaczyna objawiać się więc w sposób fizyczny.
Takie dziwne uczucie w żołądku w miejscach opętanych komercją...
Najlepsze są argumenty szefostwa na pytanie o możliwość podwyżki:
"Ale ma pani opłacone składki!"
I cóż mi z tego się pytam?
Do lekarza specjalisty tylko prywatnie.
W perspektywie praca do 67-go roku życia
(już w wieku 32 zdarzyło mi się usłyszeć, ze za stara jestem)
Składki?!
Buhahahahaha!
Paranoja!
W tempie, w którym żyć mi przyszło nie doczekam emerytury (5h snu na dobę i stres nieustający),
 a i wątpliwe dosyć czy ZUS szanowny doczeka...
Co mi zostaje?
Poużalać się troszeczkę, wypłakać na Waszych ramionach
i powtarzając jak mantrę
robić swoje
robić swoje
robić swoje
 
...więc robię...
 
 
 
 
 
 
 
... bo w całym tym wariactwie najważniejsze to mieć plan na każdy kolejny dzień,
cel do osiągnięcia i satysfakcję z wykonanego zadania.
A finanse?
Może kiedyś będzie lepiej, może odważę się rzucić pracę na etacie i ścieranie się na popiół dla kogoś.
Zamiast tego będę dziubać swoje w pełnym wymiarze godzin, sama sobie będąc szefem ;)
Tu mile widziane wsparcie i doping ;)
 
Licząc na Wasze słowo i budujące poklepywanie po ramieniu
Pozdrawiam serdecznie
 
Wasza A.
 


72 komentarze:

  1. OJ SMUTNO SIE TO CZYTA:) ALE wnioskuje że jesteś silna kobietą i dasz rade! a o pieniadze dla siebie rzeczywiście dziwnie sie modlić to ja sie pomodle o nie dla Ciebie, w końcu dla kogoś to chyba wolno:) trzymaj sie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dzięki :) Wiesz, w siłę obrastałam przez lata. Skorupka, pancerzyk narastała na tej mojej miętkiej;) jak puch osobowości przez lata, warstwa po warstwie. Mój optymizm wyrósł na gruncie złych i bardzo złych doświadczeń. Przetrzymałam jednak całą resztę, przetrzymam i teraz. Czasem jednak tak po babsku trzeba żale wywalić z siebie... Nie miało być smutno, miało być szczerze :) Dziękuję, że byłaś i przeczytałaś. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. właściwie to mogłabym się pod tym podpisać, wszystko pasuje jak ulał, tyle że po latach znalazł się ten właściwy, ale co do stanu konta, to co miesiąc strach na nie zaglądać , zawsze debet:-)
    pozdrawiam serdecznie i pomodlę się o kasę dla Ciebie i o możliwość rzucenia etatu dla nas obu :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) U mnie też bratnia duszyczka stanęła na drodze po tych wszystkich złych doświadczeniach. Bardziej podobny do mnie niż bym czasem chciała. Co dziwne tą wspólną drogę przecinaliśmy sobie nawzajem nie raz, tyle że wtedy chyba głowy w inną stronę nam się odwracały. Widać tak miało być. A ten stan konta chwilami dreszcz na plecach powoduje, to fakt. Zwłaszcza kiedy nowy miesiąc dopiero się ze mną wita u progu, a na rachunku wiatr hula... Ale co tam, ja pomodlę się o kasę dla Ciebie, Ty dla mnie i damy radę ;) Do diabła z etatami :P!

      Usuń
  3. Aniu!Alez zaczęłas ostro ten tydzien.Lubię u Ciebie to że nie wstydzisz się wyzalic ,ponarzekac i że jesteś szczera (czasem aż do bólu).Na większości blogow wszystko wydaje się takie piękne i idealne.Wstydzimy się wyznać ,że coś nam nie idzie najlepiej ,że jest nam z czymś źle.Podziwiam Cię za odwagę.
    Niestety żyjemy w czasach bardzo trudnych,dzieci ,które mają coraz większe potrzeby.Życie z dnia na dzień ,bo nawet przyszłośći za bardzo nie można planować:(
    Ja wyjechalam z Polski 12lat temu ,bo miałam nadzieję na lepsze życie.I nie powiem zeby bylo mi tu łatwiej...sama ,bez rodziny z trójką dzieci i z partnerem ,który cały dzień jest poza domem i wraca do domu jak do hotelu.
    W głowie mam sto pomysłów ,co mogłabym zrobić zeby nam bylo lepiej,ale....jak zwykle jest jeden problem:(pieniądze!!!Żeby coś zacząć trzeba zainwestowac.Wkurza mnie to ,bo czuję sie jak w potrzasku .
    Pozostaje marzyć i brnac do przodu.Może kiedyś sie uda...
    Dziękuję Ci za tego posta i sciskam cieplutko
    Piękne rzeczy uszylas,naprawdę:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie optymizm to stan, nad którym codziennie intensywnie pracuję. W sumie dzięki wszystkim złym doświadczeniom z dnia na dzień, może wbrew logice, staje się silniejszy. To dlatego, że na tle niemiłych zdarzeń te dobre widać jakby wyraźniej. Tych dobrych trzymam się kurczowo i staram się pomnażać. Nie zawsze jest dobrze, nie zawsze uśmiech rozciąga się od ucha do ucha. Jeśli ktoś tak ma, to widocznie za dużo proszków łyka ;) Czasem jest strach, czasem wątpliwości i z nimi też trzeba się oswoić. Normalny stan ludzkiego ducha. A szczerość? Wolę szczerość niż sztuczny lans na postać idealną. Ideały omijam szerokim łukiem ;)

      Usuń
  4. Ja Cie dopinguje czterema konczynami:)Silna kobita jestes i sobie poradzisz!Nie ma innej opcji!!!
    A co do depresji poporodowej to nie moglam sie tego cholerstwa pozbyc przez kilka lat.Od tego momentu zaczely sie moje problemy z "dusza".Klimat i emigracja tez robi swoje.Ale!Najwazniejsze to sie nie dawac i dazyc do celu:)
    A Ty dasz rade bo cuda tworzysz:)Wierze w Ciebie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Słońce :) Za te cztery kończyny i za każde słowo! Wiesz, że z Wami jakby łatwiej zacisnąć zęby i ruszyć na przód... Jutro pewnie wstanę i się otrzepię jak zwykle. Wiem, że będzie dobrze, musi być. Tylko dzisiaj jakoś tak, po babsku drepczę sobie w dołku.

      Usuń
  5. Aniu, ja często do Ciebie zaglądam, choć komentarzy wszędzie zostawiam jak na lekarstwo, ale tym razem coś naklikam;)
    Przyłączę się do Mebeliny- za kogoś nawet o pieniążki się pomodlić wypada, więc wspomnę Temu na Górze o tym i owym;)
    Jesteś wspaniałą, mądrą i silną Kobietą- tyle już przeszłaś, ze wszystkim dałaś radę, więc komu może się udać jak nie Tobie?:) Znam od podszewki bycie samej sobie szefem- łatwo nie jest, wbrew obiegowym opiniom temu szefowaniu towarzyszy stres nieustający i ciągłe zmartwienia, czasem chciałoby się wszystko w cholerę rzucić i poszukać etatu, ale to tylko czasem- w gruncie rzeczy jakiś tam psychiczny komfort daje świadomość, że nie masz nikogo stękającego, wiecznie wymagającego i dającego wciąż odczuć, jaką to łaskę Ci robi, że opłaca za Ciebie składki (nota bene będące przecież składowymi pensji brutto, ale to już inna historia) nad sobą.
    Moja córcia jest malutka, ale już teraz przeraża mnie, co z dziećmi robi wszechogarniająca komercja- taka Komunia na przykład nie jest już dniem ważnego duchowego przeżycia, tylko okazją do zgarnięcia kasy i prezentów. Skoro dziś droga komórka jest już niemodna, bo na topie są quady, to nie wiem, jak będzie z nami za te osiem lat;) Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nauczę ją bardziej cenić "być" niż "mieć":)
    Przesyłając Ci moc uścisków kończę ten przydługi wywód i trzymam kciuki z całych sił:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję! To fakt, komercja sztucznie napędza potrzeby. Dlatego też mam ochotę zabrać ten mój cały majdan i fruuuu na wieś, gdzieś w las głęboki. Wystarczy mi internet i odwiedziny ludzi, z którymi warto przegadać godziny całe i którym naprawdę będzie zależało, żeby w ten mój las zabrnąć. Tam już wystarczy mi para kaloszy i coś na grzbiecik. Ze spokojną głową wtedy zajmę się tym, co robię najlepiej:)

      Usuń
    2. Do Madelinki: To nie komercja robi z naszych dzieci materialistów. To my decydujemy, tylko i wyłącznie my, jak wychowamy nasze dzieci i jakie pokolenie nam wyrośnie. Trzeba mieć dystans do świata, głowę na karku, włączone myślenie, a przede wszystkim wiedzieć kim się jest i co w życiu jest ważne, a raczej co ważne nie jest.

      Oczywiście, tak jak Ty Anno, wyjechałabym do domu w lesie i tam żyła (moje wielkie marzenie), ale jakoś jeszcze daję radę w tym zwariowanym świecie. Prawie nie oglądam telewizji, seriali i głupawych programów, nie czytam newsów "z życia gwiazd" itp., nie gapię się na modowe głupoty i jakoś ten świat wydaje się normalniejszy i bardziej przejrzysty. Można z tego świata wybrać dobre rzeczy. Robię to co potrafię najlepiej, a że czasem życie przygniata, to chyba normalne? Ja borykam się ostatnio z poważną chorobą starszej córki i to mi spędza teraz sen z powiek i pozbawia sił. Zdrowie najważniejsze.
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  6. Coż ci powiedzieć? Że tez tak mam? Że jeszcze 23 lata kredytu hipotecznego przed mna? Że nikt mnie nie zatrudnia na etacie więc pracuję na lewo a składki opłacam sobie sama, że niby 1/5 etatu? Że dzieciaki rosną i wszystko im kupic trzeba? To wszystko życie! Takie nic a jakże dosyć:)
    Uśmiechnij się, zalożymy razem firmę i będziemy robic kokosy:) Milego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Wizja kokosów bardzo przyjemna. Chociaż wystarczy mi tyle, żeby na tzw. normę swobodnie wystarczało... Ja też przerabiałam długo brak totalny zatrudnienia, bo samotnych matek do pracy się nie przyjmuje. Nieważne co potrafisz, jaką masz wiedzę, ile języków obcych. Na moim terenie nie trzeba mieć do pracy ani głowy, ani rąk, wystarczą plecy. Brało się więc co było. Na bok plany, ambicje. Trudno, tak widać być musi. Tylko czasem jakaś frustracja człowieka dopada i tyle...

      Usuń
  7. Dzień dobry Aniu...

    Wzruszające, że tak otwarcie potrafisz pisać o swoich problemach...Może los się odmieni za jakiś czas...
    Myślę , że w dobie kryzysu jaki zgotował nam nasz rząd dosłownie każdemu jest ciężko...wydaje mi się tez, czasem, że nasze społeczeństwo się zmienia na bardziej jak to ujęłaś komercyjne. Kiedyś ważne były takie cechy charakteru jak uczciwość, dobroć dla ludzi, szczera przyjaźń. Dziś takie wzorce upadają powoli, a u dziewczyny liczy się tylko, fajne ciuchy i przede wszystkim wygląd. Taki już robi się ten świat zwariowany...nie martw się - pomyśl czasem, ze niektórzy maja jeszcze gorzej...


    Buziaki Ania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wiem że inni maja gorzej. Staram się nigdy o tym nie zapominać. Czasem tylko zastanawiam się jak długo ja tak dam radę i czy kiedyś będzie można odetchnąć z ulgą i już przestać się martwić co dalej?

      Usuń
  8. Kochana, super napisałaś, choć to gorzka prawda, ale dotyczy wielu z nas :-( ja pod częścią też się mogę niestety podpisać.
    Fajnie, że nie zabrakło Ci pozytywów, i że je dostrzegasz, bo bez tego wariactwo albo rezygnacja z siebie, a to jeszcze większa porażka.
    Życzę Ci bardzo, żebyś kiedyś była szefową i nigdy nie musiała zrezygnować z tego co dla Ciebie ważne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Iwonka :)Te moje pozytywy są jak bojka na morzu, trzeba się ich trzymać i płynąć od jednej do drugiej. Im krótsze dystanse pomiędzy nimi tym łatwiej. Ja tez czasem na pełnym morzu i szukam czego by się tu złapać i zawsze znajduję. Zastanawiam się jednak ciągle co zrobić, żeby było trochę lżej... Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Jak trafnie ujęłaś ten problem..wiecznej depresji pędzącego i wymagającego świata ! Moja kumpelka zamierza rzucić prace i hodować lawendę...bardzo ją w tym popieram ! Nie ma nigdy tak ciemnej nocy żeby choć jedna gwiazdeczka nie świeciła. A w modlitwie się nie krępuj..dobrze wiesz ,że dostaniesz o co tylko poprosisz. Dostałaś wielki talent ! Największy Twój skarb. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pole lawendy :) marzenie. Żeby u nas jeszcze przedsiębiorczość się wspierało... a tu z każdej strony po głowie ludzi się bije, ech. Trzeba wierzyć, że kiedyś będzie lepiej, albo po prostu inaczej :)

      Usuń
  10. Uszy do góry, doskonale wiem o czym piszesz, mam podobnie ciągle coś dzieciakom trzeba kupić, coś opłacić, a to wycieczkę, a to obóz treningowy, teraz jeszcze okazało się, że rower na treningi potrzebuje a że ma tylko bmx który się nie nadaje to jeszcze rower trzeba zakupić, mąż szuka pracy, ale kochana może to brzmi w takich sytuacjach mało pocieszająco jednak zdrowie jest najważniejsze, reszta się poukłada, a po jakimś czasie okazuje się, że tak miało być i jest dobrze. Masz talent i siłę i nie martw się, będzie tylko lepiej. A moja babcia zawsze mówiła, że Św. Juda jest od spraw beznadziejnych i on pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, lista potrzeb nie ma końca. Ja sobie mogę odmawiać, wakacji nie, fryzjer raz na trzy miesiące. Ale jak wytłumaczyć dziecku, że pracuje się a nie ma się ?! Ja mam jedno, a jak komuś więcej dziatek się sypnęło? Wariactwo totalne! Będzie miał św.Juda pełne ręce roboty ;)

      Usuń
  11. Aniu - jak zawsze mocno wspieram i licze,ze los sie poprawi :) napewno

    uwielbiam Twoje robotki, twoje posty...

    a jak ty tak zaklnasz ten los (chodiz mi o cudownosci jakie wychodza spod Twoich rak) to na mur beton sama dalabys rade byc sobie szefem!!!tylko trzeba sie odwazyc!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) tylko właśnie z tą odwagą, no póki co cykor jestem i tyle... potrzebny chyba kop w zadek ;)

      Usuń
  12. Cudny fartuszek! I nie załamuj się, jutro będzie lepiej! Nienawidzę gdy dzieci przychodzą i mówią- mamo trzeba kupić, mamo dziura, mamo bo firanki w szkole... Tutaj pracy na lekarstwo, pracuje tylko mąż. Ale jakoś się pcha. Bo trzeba. Na szczęście są zdrowe. I na szczęście są. A patrząc na to co robisz- do własnego szefowania tylko krok...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, umowę mam do sierpnia. Jeśli nic nie ruszy naprzód potraktuję to jako znak z niebios :)

      Usuń
  13. Szczere i prawdziwe!
    Lubię takie posty, takie blogi - a nie lukrowaną rzeczywistość nadmiarem cukru..... niektórzy ze wita naszych blogów roztaczają wokół siebie aurę luksusu, wiecznego szczęścia i dobrobytu - mówiąc szczerze drażni mnie o i niejednokrotnie wyczuwam w tym wszystkim fałsz.......tylko po co tak robić......czy to poprawia im samopoczucie???
    Każda z nas pewnie zmaga sie wieloma problemami, finansowymi, uczuciowymi iby tylko NIE-zdrowotnymi!! A praca na własny rachunek to bardzo ciężki kawałek chleba, pracuje tak od 18 lat i uwierz mi dzisiaj jak ktoś zaproponowałbym mi etat poszłabym bez wahania. To ze nie masz nad sobą szefa to tak w zasadzie jedyny luksus tej pracy. Nic po za tym. Sama musisz opłacać wszelki składki, podatki i na to musisz mieć pieniądze bez względu czy zarabiasz czy nie. Musisz mieć klientów- odbiorców żeby zarobić ! Nie tylko na opłaty, świadczenia ale na życie. W pracy na etacie jakieś jednak pieniądze co miesiąc dostajesz , można wiec mówić o jakiejś "stabilizacji" - na pewno nie można jej być pewnym na 100% , przy własnej działalności tym bardziej!
    Z całego serca przestrzegam wszystkich którzy chcą pójść na swoje......trzeba mieć naprawdę rewelacyjny pomysł, kontakty, układy, żeby się powiodło............parę osób z mojego grona wyśmiewało to co mówię .............dzisiaj mają układy ratalne w Zusie , zajęcia komornicze z US , zablokowane konta i sprawy w sądzie..........może być naprawdę gorzej niż wydawałoby się będąc nawet na skromnym etacie.

    A co do modlitwy- prosić można o wszystko, o pieniądze też!!! ---- "Proście a będzie Wam dane"

    Pozdrawiam Patti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, każda sytuacja ma plusy i minusy. Kalkulowanie ja mam lepiej, ty masz gorzej, czy odwrotnie też nie wypala. Trzeba się przespacerować w czyichś butach, żeby wiedzieć co go boli. Zobaczę, pomyślę jeszcze. Do końca sierpnia mam czas na podjęcie decyzji. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dobrze że rozsądnie podchodzisz do tematu!
      Robisz piękne rzeczy , już próbujesz je sprzedawać. Sama wiesz najlepiej jak to idzie. W tej chwili jest boom na rękodzieło , wszelkiego rodzaju szyjątka......kiedyś był na biżuterię - hand made - zawsze jest jakiś nisza na rynku na pewien produkt.
      Tak jak teraz tworzą sie jak grzyby po deszczu wszelkiej maści sklepy z ceramiką ILB , skandynawskim wzornictwie itp. W pewnym momencie rynek i tym sie nasyci .
      Nie wiem czy znasz Mimi która miała tego typu sklep i zaczynała gdzie nikt o takich rzeczach nie słyszała, blogi wnętrzarskie raczkowały-dzisiaj sklepik była zmuszona zamknąć ....

      Mam nadzieję że nie gniewasz sie za moje "mądrości" , absolutnie nie chce Ci podcinać skrzydeł ale wiem że szukasz komentarzy raczej na "tak " niz przeciwnych, szukasz tego "kopa" do działania. Ja Ci go daję z całą siłą:))) Ale chłodna kalkulacja jest jak najbardziej wskazana w tym temacie.
      Życzę Ci żeby sie udało !

      Usuń
    3. Staram się szacować i plusy i minusy. To fakt, że teraz jest wysyp rękodzielników. Wiele osób stara się coś robić, to też efekt kryzysu. Kiedyś szyłam Tildowe zabawki, kiedy jeszcze nikt o nich w Polsce nie słyszał. Książki ciągnęłam z zagranicy. Teraz Tildy wszędzie. Jest jednak szansa, że rynek sam zweryfikuje temat pod względem jakości. Zobaczymy. Za wysoką jakość i oryginalność coraz chętniej płacą także Polacy. Może rynek odsieje najsłabszych i wtedy nabierze to sensu. Oby... ;)

      Usuń
  14. Zwierzaki śliczne, drobiazgi urocze, a fartuszek jak najpiękniejsza sukienka!
    Aniu pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. takie piękne szyjątka pokazujesz :))))
    a co do depresji to też mam tego typu nie jeden raz ....ehhh


    pozdrawia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dzięki :) Jak to dobrze spotkać się ze zrozumieniem ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  16. Depresja finansowa.. mhm to ona u mnie nieustannie;-) Czworka dzieci, brak etatu.. dobrze że zdrowie jest i dzieci bo to największy skarb..
    A żyć z rękodzieła.. mhmm chyba wtedy gdy zrobimy kampanię uswiadamiającą społeczenstwo;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, społeczeństwo jest coraz bardziej świadome i przede wszystkim zmęczone chińszczyzną i masówką. Może z czasem coś się zmieni ;) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  17. Kochana szukałam pracy i szukałam,,,, no i czasem cos znalazlam tu na zleceńie, tam na zlecenie a jeszcze siem mi sie pytali " a nie chcialaby pani na czarno?" i tak teraz znow szukam pracy... Ale zaswital mi pewien pomysl... A moze by tak cos swojego? Przeciez mozna dotacje uninna dostac... I nikt mi nie bedzie nad glowa stac i mowic szybciej szybciej wiecej wiecej.... Wiec kochana takie cuda potrafisz zrobic to sie dobrze zastanow czy nie warto robic tego co sie kocha:)! I co tak pieknie Ci wychodzi:) trzymam kciukasy i zycze powodzenia:)
    pozdrawiam niebiesko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No o takie wsparcie mnie się rozchodzi ;) Szukam jakiegoś bodźca, czegoś co mnie dźgnie w bok i zmusi do działania... Muszę się chyba nastawić bojowo ...Pozdrawiam :)

      Usuń
  18. Robisz swoje, i to jak!!! Wszystko cudne i gustowne :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jesteś silna i to jak!!! A ja nie odebrałam tego, co napisałaś jako "skargi" i opisu "problemu". Tak jest i trzeba wziąć byka za rogi, tak jak go bierzesz. Świat się nie kończy, kiedy gdzieś nas nie chcą, albo my nie chcemy być tam, gdzie się dusimy. Ja się "dusiłam" w pracy i wyszłam, "jak wychodzi ktoś, kto ma już dość". Po prostu. Czy jest lepiej? Tak! Nawet, kiedy czasami nie można sobie kupić tego, co by można było kupić, gdyby się zostało. Nawet za cenę tego, że już nie zapraszają znajomi, bo gadać nie ma ze mną o czym, bo już nie w temacie jestem. A jak ktoś gdera, ględzi i daje do zrozumienia, jaki to błąd zrobiłam, w ciszy wysłuchuję i wiem swoje.
    Ściskam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Duże buzi dla Ciebie :) No takiej motywacji mi potrzeba :)))) Dziękuję dziękuję dziękuję!!!!!!

      Usuń
  20. Aniu, mialam się nie smiać, lecz nie potrafilam :-) Jestes CUDOWNA!

    OdpowiedzUsuń
  21. Robisz swoje wspaniale! Ja tu wpadam oczy nacieszyć, bo Twoje prace humor nieustannie poprawiają.
    Życzę więc siły i odwagi, żebyś robiła swoje z pełnym zaangażowaniem, którego nie popsuje praca na etacie, niszcząca nerwy, a wcale nie wypychająca kieszeni po brzegi. Powodzenia życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Słońce! Właśnie odwagi w tym wszystkim mi brakuje, żeby postawić wszystko na jedną kartę...

      Usuń
    2. Tylko kiedy jest ryzyko można osiągnąć duże zyski :) To z teorii finansów ;) Wiem jednak, że to nie łatwo rzucić się na głęboką wodę, tym bardziej kiedy odpowiada się nie tylko za siebie :)

      Usuń
    3. Zgadza się. Jak utrzymać trzeba już nie tylko siebie decyzje waży się nieco dłużej...

      Usuń
  22. Dajesz sobie radę cudnie, patrząc na Twoje wytworki. Ale cóż życie nas nie rozpieszcza złotówka ucieka za złotówką w portfelu dno świeci częściej niż powinno, pracy brak, lista zakupów rośnie w tempie szaleńczym ale jak to ktoś powiedział ...trza orać... Więc ciągmy nasze wózki z uporem do przodu, dobrze,że mamy się komu wyżalić i od kogo dostać wsparcie. Kiedyś będzie lepiej :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie ;) Czasu na psiapsiółkowanie brak, a z Wami tutaj, lżej jakoś na duszy ;)Pozdrawiam!

      Usuń
  23. Po pokazanych dziś pracach nie mam wątpliwości - jesteś bardzo zdolna i na pewno dasz sobie radę ! A dla innych się nie zarzynaj - nie warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może tak wszystkie założymy jedną wielką korporację rękodzielniczą z dotacjami unijnymi i każda będzie miała pracę ? Pomarzmy sobie trochę :)

      Usuń
    2. ... i w rewanżu zasypiemy Chiny polskim rękodziełem ;):))Byłoby cudnie!

      Usuń
  24. Kochana moja- pewnie, że radę dasz. Nawet teraz, gdy spalasz się na etacie, to trochę szkoda, że marnujesz na to czas. Gdybyś się poświęciła całkowicie swojemu tworzeniu, zobacz ile wspaniałości więcej mogłoby powstać. Wierzę w Ciebie a wiara góry przenosić potrafi.

    OdpowiedzUsuń
  25. Musisz bardziej uwierzyć w siebie i swoje zalety , bo zdolna z Ciebie kobieta !!!

    OdpowiedzUsuń
  26. Życie pisze różne scenariusze... Ale z tego, co czytam to jesteś silną kobietą i nic nie jest tego w stanie zmienić!!! A pragnienia i marzenia trzeba mieć - ich realizacja daje niezłego kopa :) Czasem zajmuje to trochę dłużej niż byśmy chcieli, ale nie od razu Rzym zbudowano :) Ja jeszcze kilka lat temu nawet bałam się zamarzyć o tym, co teraz mi się w życiu przytrafia :) A jednak, dajmy czasowi czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie cierpliwy ze mnie egzemplarz, ale czasem nerw już siada... Masz rację, muszę ten swój Rzym powoli zaplanować i stopniowo urzeczywistniać :) Pozdrawiam!

      Usuń
  27. Każdego w życiu to dopada...Wyjdzie słonko, będzie lepiej! Tego Ci zyczę! A prace Twoje są naprawdę piękne!!!!!!! :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  28. Część Twojego scenariusza właśnie nie dawno napisało moje życie.Ogromny szacunek za odwagę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie chodzi o tę dramatyczną część ?Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
    2. Trudno powiedzieć co jest gorsze.

      Usuń
  29. Cudne rzeczy tworzysz :)U mnie jeszcze czas przed tym etapem nastoletnim ale też ciągle myślę i boję się jak to będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Witaj Anno,
    Czasem zaglądam do Ciebie i podziwiam Twoje prace :-) Pozwolę sobie napisać kilka słów, ale nie wiem czy to będą słowa pocieszenia. Nie chcę tutaj prawić morałów czy się mądrzyć, ale chcę podzielić się swoimi spostrzeżeniami.
    Każda z nas boryka się z jakimiś problemami, a z finansowymi to już na pewno. Ja nie pracuję odkąd urodziłam dzieci i na pracę na etacie na pewno nie mam już szans, bo wiek już nie ten - przeraża mnie to bardzo. A kształciłam się, a miałam plany, a chciałam pracować... i wylądowałam ostatecznie w domu, jak to niektórzy, a raczej większość, mówią "nic nie robiąc". Rękodziełem zajmuję się od kilku lat. Początkowo to była odskocznia od dzieci, musiałam stworzyć coś swojego, by nie zwariować, ale stany depresyjne i frustracja z powodu braku pracy pojawiają się od czasu do czasu. O założeniu działalności myślę od dość dawna i co-nieco oczytałam się w temacie, ale perspektywa opłacania zusu przy moich "zarobkach" z tytułu rękodzieła odstrasza mnie od podjęcia tej decyzji (po okresie ochronnym to ponad 800zł miesięcznie niezależnie od tego czy coś sprzedasz czy nie). Łatwo się też mówi o dofinansowaniu z Unii, ale to też nie jest takie różowe i większość starających się dofinansowania nie dostaje, przynajmniej w moim mieście.
    O rynku rękodzielniczym również wiem co-nieco, bo chcąc się rozeznać w sytuacji, od kilku lat wystawiam swoje prace w galeriach internetowych i powiem szczerze, że zainteresowanie jeszcze kilka lat temu było dość duże, natomiast teraz jest straszny zastój. Może to wina kryzysu, może rynek się nasycił, bo galerie skupiające rękodzielników wyrastają jak grzyby po deszczu i trudno zaistnieć w tym gąszczu szczególnie, że coraz częściej widać w takich galeriach Chiny. Wiem, że sprzedajesz w Artillo i jakieś rozeznanie w sprzedaży swoich rzeczy masz i możesz na tej podstawie ocenić zyski i straty.
    Absolutnie nie chcę Cię odwodzić od porzucania etatu, ale to wymaga poważnego przemyślenia sprawy. Jeśli czujesz się na siłach to rzucaj etat i do dzieła, ale wiedz, że później może nie być odwrotu. Ja gdybym miała szansę na pracę rzuciłabym swoje rękodzielnictwo i zaczęła pracować, bo wiem jak to jest bez pracy mimo, że w domu dziergając i szydełkując pracuję bezustannie. Wpływających co miesiąc pieniędzy na konto z tego tytułu niestety nie ma, a jak pomyślę, że musiałabym jeszcze z tego opłacić zus? Wspieram Cię z całych sił i życzę powodzenia. Koniecznie pisz jak się sprawy mają.

    Pozdrawiam ciepło
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rynek pracy niestety mamy parszywy. Jak się nie ma znajomości, to tylko siąść i płakać lub liczyć na cud zatrudnienia za godziwe pieniądze. Ja z tytułem magisterskim w kieszeni pracowałam między innymi jako hostessa przebrana za renifera i wciskałam ludziom ciastka... Później sklepy odzieżowe, sprzedaż kart kredytowych itd... Jestem tym zmęczona. Tym co dzieje się teraz u mnie w pracy też. Czasem czuję się jakbym miała jeleń na czole napisane, pani Ania od wszystkiego za najniższe wynagrodzenie. Wracam do domu zajechana po 8h i na wiele już nie mam zbyt dużo energii. Dlatego kalkuluję, czy nie lepiej byłoby zając się czymś innym, bardziej konkretnie. Po głowie chodzi mi trochę pomysłów warsztatowych, również renowacja mebli (mój Irek potrafi robić cudeńka ze starych gratów). Zobaczę jeszcze co tu robić. Na pewno pochopnie decyzji nie podejmę. Możliwie jednak, że zostanę trochę zmuszona (aktualna umowa kończy mi się 31 sierpnia)Też mam sporo obaw co do własnej działalności i póki co robię listę plusów i minusów. Wasze doświadczenia też bardzo pomagają, dlatego dziękuję za wpis :) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  31. oj tam, oj tam jesteś świetna piękne rzeczy Tworzysz a ja zaraz wrzucę na swój blog i FB linki do Twojego cudnego sklepiku. Ja też się jeszcze rozkręcam ale razm raźniej.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj Aniu :)
    Ja długo nie mogłam znależć pracy, chodziłam DO URZEDU PRACY i ręce mi opadały!!!
    Oczywiście prace mieli ale na takich warunkach że szlak człowieka chciał trafić. Oferowali pracę na 3 zmiany i nie interesowało ich co ja mam z dziećmi zrobić- MASAKRA. Wychowuję sama dwie córki, ale kiedy zostałam "porzucona" dzieci miały 1,5 i 5 latek. Było mi bardzo cieżko ale z drugiej strony zyskałam spokój- ojciec,mąż tyran zniknął... Szukanie pracy nie miało końca, wszędzie na czarno i za byle co!!!! Załozyłam firmę ale to nie jest takie łatwe bo zus,vat, podatki pochłaniaja wiele ciężko zarobionych pieniędzy. I musisz pilnować interesu, stresując sie i popadając w depresję zeby zarobic na płatności. Tyle płacimy składek a jak przyjdzie iść do specjalisty to nigdzie nie można sie dostać i znowu płacisz!!!! Zaczęłam szyc żeby się odstresować i dorobić ale w tej branzy jest cięzko sie przebić bo mało kto docenia rękodzięło... ale zyczę Tobie i nam wszystkim powodzenia!!!!
    pozdrawiam BasiaArt

    OdpowiedzUsuń
  33. Cuda tworzysz normalnie! Cuda! :D Takie dopracowane i precyzyjnie wykonane - ogromnie gratuluję talentu :* A dzieci - cóż. Znam ten ból... Tylko mój "ból" ma lat 12 i potrzeby normalnie nie wiem... 16-nastolatka ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  35. Faktycznie takie sytuacje się zdarzają i na pewno jest to sytuacja niełatwa. Jestem bardziej niż przekonana, że wizyta w gabinecie psychologicznym jak http://www.terapiapoznan.pl/ w takiej sytuacji będzie wskazana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wskazane jest czytanie tekstu przed dodaniem komentarza...

      Usuń
  36. Terapia małżeńska to sposób na poprawę relacji z partnerem. Jeśli zauważasz, że Wasze relacje są napięte, skorzystaj z pomocy specjalistów z poradni psychologicznej https://psycholog-ms.pl/.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam Cię do wyrażania myśli i komentowania wpisów.Każdy głos jest dla mnie cenny i pomaga w rozwijaniu bloga.

Jeżeli podobają Ci się moje zdjęcia znajdziesz ich więcej na instagramie. Odnośnik do profilu widoczny jest po prawej stronie ;)

Dołącz do grona obserwatorów na profilu Facebook'owym. Będzie mi niezmiernie miło.