Obserwatorzy

sobota, 10 grudnia 2016

Stan alarmowy!!!

Jeżeli człowiek budzi się w okolicah piątej rano, po tym jak położył się spać po północy i zastanawia się czy do maszyny już siadać, czy jeszcze nie, jest źle, a może bardzo źle?
Hmm...
Szalona gonitwa przedświąteczna i spora grupka zapominalskich w natarciu.
Obiecałam sobie, że ostatni tydzień zostawiam dla mnie, dla domu, dla upieczenia małego co nieco, może dziubnięcia dekoracji na nasze drzewko. Marzy mi się Mikołaj tildowy w pasiastych portkach i długą, białą brodą.
Obiecałam też sobie, że z mieszkania pozbędę się wszystkich szmatek, tasiemek, sznureczków i guziczków, które walają się dosłownie wszędzie. Guziczki rozsypujące się samoczynnie tu i ówdzie są wprawdzie mniej bolesne, niż klocki Lego nadepnięte bosą stopą w noc ciemną, ale wkurzają równie skutecznie. Szczególnie kiedy okazuje się, że brak jednego, czy dwóch z kompletu do wykończenia misia, albo jego portek, a po czasie pod kanapą znajdują się przy okazji poszukiwania zagubionej innej rzeczy. Mój I. zawsze ma też zabawną minę, kiedy dziubiąc coś u jego boku wykrzykuję nagle w panice "Jest problem!" Igły bowiem też wędrują wszędzie według własnego uznania. Nawet moją największą, tę tapicerską do montowania kończyn, potrafię przesiać w czeluściach kanapy. Akcje poszukiwawcze mamy więc przećwiczone gruntownie.
Otóż wszystko to, całe twórcze bałaganiarstwo, miało zgodnie z planem wylądować tam, gdzie jego miejsce, czyli w pracowni. Za kazdym jednak razem, kiedy wywożę tam dwie spakowane reklamówki szmatek, wracam do domu z kolejną, a bo może wieczorkiem jeszcze tylko to dziubnę, tamto wykończę...
Chyba kategorycznie muszę szurnąć maszynę z domu i odciąć czas pracy od czasu w chałupie. Życie z rękodzielnikiem łatwe nie jest, oj nie... Najskuteczniejsza mogła by się okazać terapia prądem, ale tej wolałabym uniknąć. Już i tak włosy mi się mierzwią od  ciągłego niewyczesania :P






Konina opanowała pracownie kompleksowo. Muszę chyba przygotować po Nowym Roku jakiś inny gatunek zwierza, żeby w rutynę nie popaść ;) Chociaż wariacji na temat mam w głowie jeszcze całkiem sporo, a i z każdym kolejnym zamówieniem nowe pomysły  lęgną się w ilości stonki ziemniaczanej.


Z centrum rękodzielniczego COTTONI pozdrawiam Was cieplutko!
Wasza A.

20 komentarzy:

  1. Piękne misie, koniki i inne maskotki wychodzą z Twojej pracowni i domu :), nie dziwi mnie wcale ilość pracy przed świętami jaką masz, tak trzymać...A ginące igły-znam ten ból, hihi...
    Powodzenia w realizacji szyciowych planów i czekam na...Mikołaja :), pewnie będzie piękny. Uważaj jedanak, bo jeśli pokażesz go na blogu zbyt szybko ryzykujesz kolejną lawinę zamówień przed Gwiazdką :). Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, fakt, lepiej ukrywać go do ostatniej chwili :) Buziole zasyłam! Miłego weekend'u Kochana!

      Usuń
  2. Uwielbiam Twoje prace, kocham. Reszta - jakby relacja z mojego mieszkania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ot i uroki blogosgfery, swój swojego zawsze znajdzie ;) Ja Twoje też uwielbiam i polecam gorąco na prawo i lewo <3

      Usuń
  3. :) ja mam pracownię w kuchni i właśnie niedawno do mnie dotarło, że nie chcę w innym miejscu, bo i tak przwlokłabym swoje Anioły do kuchni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Twoje anioły to bym chyba nosiła zawsze przy sobie. Takie są natchnione, urocze, perfekcyjne i bosko anielskie, że z pewnością posiadają moce ochronno-wspierające. Uwielbiam każdego bez wyjątku!!!

      Usuń
  4. Powodzenia i sił na ten gorący czas : ) Ja mam swój kącik szwalniczy w sypialni i zawsze ostrzegam męża, że do łóżka wchodzi na własne ryzyko. Piękna ta Twoja koninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha , dobre :) Ja maszynę też mam prawie przy głowie mojego I. Nawet czasem dziwię się mocno, że to terkotanie zupełnie jest mu obojętne... Igły jednak już takie obojętne nie są, chociaz jeszcze nie nadział się na żadną z moich zagubionych :) Chyba siedzą głęboko w kanapie :P

      Usuń
  5. Ależ cudo! Piękne po prostu piękne :) A swoją drogą... laptop się nie grzeje? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja myślałam że tylko tak u mnie przed świątecznym szyciem :) szukam wszystkiego albo wszystko czego potrzebuję w danej chwili się przede mną ukrywa haha a to sznurek, a to igły do filcowania itp Konie piękne jak wszystko co tworzysz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że w tym wariactwie nie jestem osamotniona, ufffff..... :) Buziole!

      Usuń
  7. Ale się uśmiałam :)Konisie cudne,pozdrawiam,B.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu taką stonkę to ja mogłabym zbierać z ziemniaków codziennie a z Ciebie to jest taki pozytywek,że z chęcią mogłabym z Tobą konie kraść : )Równie chętnie dołączę się do klubu znikających igieł ; )Pozdrawiam serdecznie Ciebie i całą Twoją stadninę : )

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja walczę z papierami, farbami, wstążkami bo przed świętami to dopiero wszystko rozpełza po mieszkaniu gdy się robi karteczki, bombki.... Teraz to już tylko sprzątnięcie tego to priorytet ale czy zdążę i nie utonę w tym bałaganie. Koniki super :-). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dla nas, to Ty się kochana wcale kłaść nie musisz... nasz ty zdolny pracoholiku :* :* :*

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam Cię do wyrażania myśli i komentowania wpisów.Każdy głos jest dla mnie cenny i pomaga w rozwijaniu bloga.

Jeżeli podobają Ci się moje zdjęcia znajdziesz ich więcej na instagramie. Odnośnik do profilu widoczny jest po prawej stronie ;)

Dołącz do grona obserwatorów na profilu Facebook'owym. Będzie mi niezmiernie miło.