Obserwatorzy

sobota, 1 lutego 2025

47 wiosen


 No i poszło... rok kolejny odhaczony. Dożyte, dotrwane, doczekane... Nie każdemu dane, więc jest radość z darowanego czasu. Z czasem apetyt na więcej rośnie, a ten skubaniec rozpędza się jakby bardziej. Wiecznie co prawda walczyć bym tu nie chciała, ale do zrobienia jeszcze sporo, więc ten tego... wiadomo. 

Z wiekiem podobno rośnie nos, stopy i brzuch. Nad brzuchem jako tako panuję, stopa faktycznie pół numeru jakby poszła sobie naprzód, nos cóż... nigdy najmniejszy nie był. Słyszałam wielokrotnie, że nochal to ja po tatusiu mam i przez wiele lat kompleksy na jego punkcie hodowałam w sobie okropne. Patrząc w lustro nic poza nim praktycznie nie widziałam jakby moja twarz głównie z nosa się składała. Przyszedł jednak moment, że to, co mało znaczące zaczęłam mieć w nosie. Może więc i dobrze, że wyrósł w konkretnym rozmiarze, bo sporo pomieścić musiał przez lata. Reszta pierdoletów wylądowała w przedłużeniu kręgosłupa, czyli tam,  gdzie miejsce dla nich najwłaściwsze. Czasu szkoda na bzdury. 



 Jak widać na stylizacje i fryzury też nie marnuję go wcale. Kot i pies akceptują moją przemijającą urodę w pełni, a ja z przyjemnością i pełną akceptacją swojej fizyczności wtapiam się w tło. Ania nie musi być do podziwiania, lepiej żeby co niektórzy zaczęli jej słuchać, a z tym jest niestety nie najlepiej. Może stąd potrzeba większa gadania do Was. Gadane będzie więc w tygodniu. Parę dni świętego spokoju się szykuje, to i usiąść przed kamerką może się uda. Do nagrywania i pisania bezwzględny spokój do skupienia myśli mieć muszę. Szyć tylko mogę w warunkach dźwiękowego chaosu. Szycie uspokaja mnie totalnie. Idę więc zaraz zamknąć się w pracowni, żeby wejść w mój urodzinowy dzień w warunkach dla mnie najprzyjemniejszych. Torta nie będzie. Miałam zrobić bezowy, ale oznaczało by to zbyt dużą dawkę cukru na jeden dzień. Poczekam do przyszłego tygodnia na przyjazd dzieci. Będzie z kim podzielić tę cukrową rozpustę. Czego sobie życzę na kolejny rok? Zdrowia i umiejętności lepszego gospodarowania każdą chwilą. Ciągle jakiś ogon spraw niedokonanych mi się ciągnie. Wstaję wcześnie, późno chodzę spać, a i tak najróżniejsze tematy przepisuję w kalendarzu na następną jego stronę. Zaraz zaczną się prace ogrodowe, zielone już wychyla się z gruntu. Póki co obrabiam jednak tylko bawełniane pole marchewkowe. 




Ograniczeń kolorystycznych brak. Ograniczać zaczyna mnie jednak słaba dostępność kolorowej bawełny. Sklepy padają, te które zostały już nie zamawiają. Jadę na resztkach i odzysku. Oby kolejny rok nie pachniał bidą z nędzą. Co prawda wyzwania szyciowe lubię bardzo i z kawałka szmatki pozornie bez potencjału wymyślanie ładnych drobiazgów bywa ciekawe, ale swobodny dostęp do tkanin najróżniejszych dawał większe możliwości realizacji Waszych próśb. Wygląda jednak na to, że te czasy to już historia. Zobaczymy z czym trzeba będzie mierzyć się w najbliższej przyszłości ;) Jak nie będę szyć, to pewnie wrócę do malowania,  haftu. Ciągnie mnie też do papier mache... ech... żeby tylko czasu starczyło...
Zapędy twórcze wspierać można dobrym słowem lub podlewać Ankę-wariatkę kawą. Na kawie serce  rośnie i bije mocniej, a hortensje kwitną na niebiesko :D  Takie lubię najbardziej .
 Link do do wirtualnej kawiarni o tu : https://buycoffee.to/cottoni   
Ściskam Was mocno, niezmiennie dziękuję za obecność a z okazji moich urodzin życzę Wam szybkiego nadejścia wiosny :)
Buziole Krejzole
Wasza A.